bezpłatne czasopismo polonijne ukazujące się w Niemczech | „KONTAKTY“ | In polnischer Sprache für Deutschland

Tel. 030 / 324 16 32
Fax: 030 / 357 91 850
webmaster@kontakty.org

1995 – 2024

Z bieganiem da się żyć

Bieganie uważałem za sport nudny, monotonny i męczący… do czasu zerwania ACL i zawieszenia “kariery” koszykarza-amatora. Po co właściwie truchtać bez piłki, pytałem. Dziś przebiegłem berliński półmaraton i podtrzymuję - jest to męczący sport. Ale na pewno nie nudny!

Kronika dla każdego

Poniżej znajdziecie opis sympatycznej drogi przez mękę z bieganiem w tle, którą w krótszym lub dłuższym czasie może pokonać zdecydowana większość Czytelniczek i Czytelników “Kontaktów”. W moim przypadku wszystko zaczęło się od spaceru z żoną, który zablokowała nam trasa berlińskiego maratonu. Obserwując uczestników przez 10 minut stwierdziłem zatwardziały w swojej głupocie: też bym tak umiał. 

Koszmarne początki

Basket 3×3 w parku Gleisdreieck, kontuzja, rehabilitacja, operacja, znów fizjoterapia, szpital, kule, winda nie działa, brak ruchu. Tak mniej więcej minął mi poprzedni rok. 

  • Czy mogę już wrócić do sportu, koszykówki? – zapytałem lekarza podczas ostatniej wizyty kontrolnej.  
  • Może jednak postawi pan na lekki jogging – odparł zdecydowanie mniej entuzjastyczny ode mnie doktor. 

Oczywiście, wiedziałem lepiej. Poszedłem na trening koszykówki z grupą kolegów w wieku 50-70 lat. Wróciłem do domu z gigantyczną banią zamiast kolana i czekałem na komentarze żony. Tym razem skończyło się na tylko na skręceniu i paru docinkach. 

Dobrze więc, kosz odpada. Poranne spacery z psem postanowiłem zamienić na poranne bieganie z psem. W przeciwieństwie do większości hasających po mieście piesków, mój stwór chodził na smyczy i nie znosił większości swoich współbratymców. Jako, że łączyła nas szorstka, męska przyjaźń, to częstokroć chcieliśmy podążać w zupełnie inne strony i o ile podczas spacerów nie był to wielki problem, to przy bieganiu prędko zakończyło się spektakularnym wypadkiem. 

W dwa tygodnie doszliśmy do niewiarygodnej wprawy – bez większych kolizji przemieszczaliśmy się truchtem od mostku do mostku. W wyobraźni mierzyłem ten dystans na około 5 km. Ubrawszy zegarek liczący wszystkie możliwe kroki, tętna i inne głupoty, okazało się, że nasza trasa wynosi nieco ponad 2 kilometry, a ja niemal umieram. Yhm. 

W stronę 10 kilometrów

Pies po dwunastu latach szczęśliwego pieskiego życia, odszedł, bynajmniej nie przez bieganie! Z braku towarzysza ścigałem się już sam ze sobą. W Decathlonie kupiłem buty za 30 euro, w szczecińskim lumpeksie spodenki za 2 złote. Nie byłem przecież pewny czy po tygodniu to nowe hobby nie pójdzie jednak w odstawkę, a po co wkładać krocie w podobną inwestycję bez pokrycia. 

Znajomą, która ćwiczy od lat, poprosiłem o pomoc w ułożeniu planu treningowego. 

Zacząłem poważnie rozciągać się przed i po każdym wysiłku. 

Nie forsowałem się przez pierwsze tygodnie, wizja powrotu na operacyjny stół była zbyt straszna. 

Pokonałem moje pierwsze 10 kilometrów, chociaż przy siódmym sam prawie zostałem pokonany. 

W październiku stanąłem na starcie wyścigu Great 10k, wśród 5600 innych biegaczy. Pojawiły się pytania. 

Gdzie zainstalować ustrojstwo z pomiarem czasu? (Na bucie, numer biegowy do koszulki, najzywczajniejszymi agrafkami)

W jakim miejscu oddać swoje rzeczy? (Wszystko jest pięknie oznaczone)

Zdążę do toalety, przy której kolejka liczy około 100 osób?  (Tak)

Napędzany adrenaliną i co by nie mówić, rywalizacją z pozostałymi uczestnikami wydarzenia, dotarłem do mety w czasie 53:05, w zgłoszeniu zaznaczając 1:20, co tylko świadczy o tym, ile miałem pojęcia o bieganiu. 

Sam bieg polecam, 10 kilometrów to ciekawy dystans, dla początkujących może być dłuższym wyzwaniem, dla zaawansowanych szybkim startem. Zdecydowanie na plus piękna trasa, przebiegająca także przez ZOO, z metą wyznaczoną pod Schloss Charlottenburg. 

21 brzmi strasznie

Na fali pozytywnych emocji zapisałem się od razu po 10 kilometrach na półmaraton berliński mający miejsce z początkiem kwietnia. W sześć miesięcy trzeba było podwoić dystans, a przede wszystkim zadbać o to, by nie nabawić się kontuzji. Do planu treningów doszło zdrowsze jedzenie, hamburgery zastąpiły warzywa, kasza pęczak zalała kuchenne szafki. Koniec z miłością mojego życia, słodyczami. 

Biegałem po Tempelhof, Gleisdreieck, nad Grunewald See, wzdłuż kanału na Kreuzbergu, w soboty zdarzyło się pójść na Hasenheide i pościgać się w darmowej imprezie Parkrun. Start w soboty spod Cafe Blume, godzina 9:00. Trasa to 5 kilometrów, każdy biegnie w swoim tempie, na końcu mierzony jest czas. Jedyne czego potrzeba, to wcześniej się zarejestrować przez Internet na stronie parkrun.com.de. Biegałem w drodze po śrubki do Bauhausu czy po wino do Lidla. W Karkonoszach, Górach Sowich, Palermo i Rugen. Zawsze tam gdzie był czas i nie zapomniałem o butach. 

Raczej sam, raczej ze słuchawkami na uszach i ciekawym podcastem. Poszło 11, 13, 15 km., pewnego dnia biegło się tak dobrze, że ustrzeliłem wyczekiwane 21, szkoda tylko, że na prysznic w domu zostało mi 10 minut i musiałem lecieć do pracy. 

Przed samym półmaratonem były nerwy, koniecznie chciałem zmieścić się w dwóch godzinach. 36 000 osób, start i meta przy bramie Brandenburskiej. W samym metrze tysiące osób z numerami startowymi. Szok. Miałem zacząć wol – niu – tko. Oczywiście przesadziłem, zwiększyłem zakładane tempo, 10 kilometrów poszło w 52:27. Ostatecznie udało się dotrzeć do celu w 1:51:15, po czym wypiłem piwo bezalkoholowe i padłem. Wieczorem jak w gorączce siedziałem na stand-upie, który nieopatrznie obiecałem żonie. Zakwasy kolejnego dnia dały się we znaki, ale satysfakcja była jeszcze większa. 

Co dalej?

Chciałem spróbować, udało się, biegam sobie dalej dla przyjemności, bo w trakcie przygotowań częste truchtanie weszło do tygodniowej rutyny. Póki co nie zapisuję się na żadne zawody, choć korci. Jeśli chcecie spróbować to najbliższe berlińskie biegi wyglądają następująco:

  • 4 maja, KoRo Women’s Race – wydarzenie tylko dla kobiet na wielu dystansach.
  • 5 maja, Olympiastadion, start na 10, 21 i 25 kilometrów. 
  • 2 czerwca, półmaraton w Poczdamie.
  • 27 lipca, adidas Runners City Night, bieg nocny na 10 i 5 km. 
  • 7 i 8 września – Tierparklauf, dystans 5 i 10 kilometrów.
  • 29 września, 50 edycja Maratonu Berlińskiego 
  • 13 października, Great 10k, 10 km. i sztafeta 2×5. 

Przez ostatnie miesiące przekonałem się, że bieganie bez piłki także ma sens – oczyszcza głowę, nadaje tygodniowi potrzebnego rytmu, daje satysfakcję. Nie potrzeba się ścigać, chyba, że ze sobą. 

PS Mimo to i tak sercem zawsze z koszykówką. 

Zdjęcie 1: https://www.morgenpost.de/blogs-und-kolumnen/article241899524/Halbmarathon-Berlin-Auf-einem-Kurs-mit-der-Elite.html

Zdjęcie 2: https://www.fotocommunity.de/photo/berliner-halbmarathon-2024-rudolphok69/48224063

Grzegorz Szklarczuk

Udostępnij post:

Interesujące artykuły

Dni baloniarstwa w lipcu. Podróże statkiem powietrznym

Prekursorskiej próby wzniesienia balonu wypełnionego jedynie gorącym powietrzem, dokonał w 1709 roku Bartholomeo Lourenco de Gusmao. Był on kapelanem nadwornym portugalskiego król Jana V. Od tej chwili, balony jako statki powietrzne nazywamy „portugalkami” lub „Bartolkami”, od imienia ich twórcy.

Czytaj więcej

Ubezpieczenia wakacyjne

Wakacje są okresem planowanym najczęściej już wiele miesięcy naprzód, a także wyczekiwanym z niecierpliwością. Staranne zaplanowanie wycieczki wymaga wielu przygotowań: wybieramy ubrania, zastanawiamy się nad kupnem nowego sprzętu, który wydaje nam się niezbędny lub przydatny.

Czytaj więcej
Najnowsze wydanie - lipiec 2024