Z Moskwy do…
W lecie 2022 roku niemieckie media obiegła wiadomość, że do Herthy może zostać transferowany Sebastian Szymański. Wcześniej zainteresowanie naszym reprezentantem wyrażał też hiszpański Betis czy Sevilla, ale sprawa nie była prosta. Na stole leżało około 9-12 milionów euro samych kosztów odstępnego. Temat Herthy był o tyle realny, że kierownictwo nad zespołem przejął Sandro Schwarz, który wcześniej trenował Szymańskiego w Dynamie Moskwa i miał o nim jak najlepsze zdanie.
Polak świetnie radził sobie w lidze rosyjskiej, w sezonie 2021/2022 strzelił sześć bramek, zaliczył osiem asyst i nie zamierzał zmieniać otoczenia. Punktem zwrotnym w jego karierze był początek agresji Rosji na Ukrainę, wtedy to nasz reprezentant zażądał transferu lub wypożyczenia. Skończyło się na tym drugim, wprost do Feyenoordu Rotterdam. W Holandii Szymański odnalazł się prędko, we wszystkich rozgrywkach trafił do bramki dziesięciokrotnie, rozdając siedem asyst. Sezon zwieńczył mistrzostwem kraju i zapowiadał:
„Świetnie się tu bawię. Byłoby miło, gdybym mógł zostać.”
Dynamo Moskwa nie zamierzało jednak ani schodzić z ceny transferu, ani przedłużać wypożyczenia. Ponoć przedsiębiorcy z Rotterdamu rozpoczęli nawet zbiórkę, by uzbierać potrzebną kwotę na kontrakt dla swojego ulubieńca, ale ostatecznie dziesięć milionów bez problemu wyłożyli włodarze Fenerbahce. Dziś z pewnością nie żałują. Nasz rodak również, zarabia 208 tysięcy euro miesięcznie, co w przeliczeniu na godzinę daje 285 euro!
Idol na wylocie?
Odnalezienie się w lidze tureckiej nie jest proste, fani są tyleż fanatyczni, co kapryśni, oczekują od razu eksplozji formy, bez taryfy ulgowej i czasu na aklimatyzację. Szymański miał o tyle utrudnione zadanie, że w Fenerbahce zastępował miejscowego idola, ArdęGülera, który przeniósł swoje talenty do Realu Madryt. Nasz rodak szybko rozwiał jednak wszelkie wątpliwości.
Ostatnio polskie media sportowe obiegła seria filmików z mediów społecznościowych, na których młodzi tureccy kibice naśladują cieszynkę Szymańskiego. Tiktokowy trend nie powinien nikogo dziwić – gdy powstaje ten tekst, nasz reprezentant strzelił już dla Fenerbahce dwanaście goli i rozdał czternaście kluczowych podań. W pierwszej kategorii jest trzeci w całej lidze, w drugiej pozostaje bezkonkurencyjnym liderem.
Przede wszystkim wysoka forma Szymańskiego przekłada się na wyniki zespołu – Kanarki pozostają na pierwszym miejscu w tabeli z siedemnastoma zwycięstwami, dwoma remisami i zaledwie jedną porażką. Muszę jednak pozostać czujni, gdyż tuż za plecami mają odwiecznego rywala zza miedzy – Galatasaray. Tym bardziej kierownictwu Fenerbahce zależy na zachowaniu całego składu, a tymczasem jak grzyby po deszczu pojawiają się kolejne plotki o klubach pragnących sprowadzić do siebie Szymańskiego, bez względu na kwoty. Wśród nich pojawiają się tak renomowane marki jak Liverpool, Manchester United, Chelsea czy Napoli. Turcy nie składają broni, ponoć są gotowi wyłożyć na ten cel nawet 30-40 milionów euro. Najlepsze z pewnością wciąż przed Szymańskim, w końcu ma dopiero 24 lata.
Sukces wypracowany
Nasz pomocnik mierzy zaledwie 174 centymetry wzrostu, ważąc niewiele ponad 60 kilogramów. Pomimo filigranowej postury nigdy nie bał się walczyć z roślejszymi rywalami, jak wspomina Miłosz Storto, jego pierwszy trener z TOP 54 Bielsko Biała:
„Ma niezwykły charakter do futbolu. Nic nie mogło powstrzymać go przed przyjściem na trening. Warunki fizyczne nigdy mu nie przeszkadzały. Nie miał kompleksów.
Los nie był jednak dla chłopca najłaskawszy. Kiedy Szymański miał trzynaście lat, zmarł jego ojciec. Wychowanie pięciorga dzieci, w tym najmłodszego Sebka, spadło na ramiona jego mamy. To ona nauczyła go skromności i szacunku do drugiego człowieka. Chłopak prędko z Bielska trafił do Legii Warszawa, a trenerzy rezerw do dziś mogą założyć się o każde pieniądze, że chłopakowi sława nie uderzy do głowy. W pierwszej drużynie stołecznego klubu rozegrał 65 meczów, strzelając w tym czasie siedem bramek. Wtedy zainteresowało się nim kierownictwo Dynama, a dalszą historię już znamy.
W reprezentacji zadebiutował za kadencji Jerzego Brzęczka, odwdzięczając się golem w meczu ze Słowenią w 2019 roku. Na kolejną bramkę czekał aż do października 2023, kiedy naszym rywalem były Wyspy Owcze.
Cóż, z trenerem Sousą Szymańskiemu nie było po drodze. Portugalczyk pomimo dobrej formy Sebastiana, odmawiał mu zaangażowania na treningach i unikał powoływania go do reprezentacji. Michniewicz dla odmiany mocno na niego postawił, ale jak to w Polsce bywa, niedługo czekaliśmy na kolejny przewrót. Probierz w meczu z Czechami wpuścił Szymańskiego dopiero w 85 minucie, w dodatku twierdzi w wywiadach, że liga turecka jest tak samo silna jak… bułgarska.
Forma Szymańskiego jest niezbędna dla skutecznego przejścia Polaków przez marcowe baraże, oby choć część swoich ostatnich dokonań zdołał przełożyć na grę w kadrze. Zwyczajowo, trzymamy kciuki!
Grzegorz Szklarczuk