Co z Ciebie za matka – pyta facet na pierwszej randce, spijając piankę ze swojego napoju. Nie ma myśli nic złego, próbuje kupić sobie trochę czasu na skonstruowania kolejnego pytania, które Cię odpali, a Ty trzęsiesz się w środku, przekonana, że oto jest, stało się – ktoś odkrył właśnie wszystkie Twoje sekrety: zeszłoroczny weekend, na który oddałaś dziecko do dziadków, by porządnie odpocząć, tamtą sobotę, gdy pozwoliłaś podopiecznym na oglądanie bajek całe przedpołudnie i zeszły wtorek, gdy zamiast obiadu – był kebs w bułce i drożdżówka na deser. Wychodzisz z knajpy roztrzęsiona i przerażona, a przede wszystkim – oburzona: jak śmiesz mnie oceniać, nic nie wiesz, o byciu matką.
Żadna ze mnie matka – zwierza Ci się koleżanka z pracy, a Ty oczami wyobraźni widzisz te noce, kiedy wraca do domu po zakrapianej imprezie, te poranne awantury, kiedy zamiast pożywnymi placuszkami z banana, zapycha usta dzieciakom batonikiem, kiedy zamiast czytać na noc, puszcza audiobooki i każe dzieciom samodzielne ubierać rajtuzki na niedosuszone nogi po sobotnich zajęciach na basenie. No cóż, każe się zdarza, nie każda się przyzna, ale moment, co? Żadna z niej matka i żadną nie będzie – że nie chce mieć dzieci? Że nie chce dzielić trudów z innymi matkami – że co, że niby lepsza się czuje ode mnie? Z pogardą wstajesz od stołu, bierzesz swoją tacę w ręce i ostentacyjnie opuszczasz stołówkę – o czy miałabyś z tą bezdzietną laską rozmawiać?
Słuchaj, jedna z drugą, a może i jedna i ta sama – jest 2024 rok. Zakupy do domu robimy online, pracujemy dla międzynarodowych korporacji z własnej domowej kuchni, posługujemy się przynajmniej jednym językiem obcym na co dzień i nie dziwi nas, że Beata z obsługi klienta po zakończonej konsultacji ujawnia, że jest robotem. Akceptujemy wszelkie zmiany tak, jak kaprysy pogodowe w marcu, żyjemy czasach, gdzie zaraz więcej nam wolno, coraz mniej należy, coraz więcej wiemy, coraz mniej musimy. Nauczyłyśmy się walczyć o karierę, zlecać prace domowe innym, rozliczać podatki, chodzić na randki same ze sobą, mówić nie, kiedy trzeba i milczeć, kiedy się nam nie chce, a nie dlatego, że musimy. Zachowałyśmy jednocześnie umiejętność gotowania przy jednoczesnym składaniu prania, pamięć pozwalającą na wysłanie średnio czterdziestu wiadomości z urodzinowymi życzeniami dokładnie na czas, wiemy, który brat cioteczny ma alergię na pistacje i kiedy kończy się ubezpieczenie na auto.
Mamy więc 2024 rok i cały pakiet – przeszłyśmy oczekiwania naszych babek, przechodzimy same siebie, jesteśmy kierowniczkami, lekarkami, managerkami, płatniczkami podatków i właścicielkami mieszkań, organizatorkami życia rodzinnego, wspaniałymi kobietami, wyrozumiałymi partnerkami – walcząc o równość i szacunek dla wszystkich, przerosłyśmy mistrzów. Niezłe osiągnięcie! Brawo my! Wyemancypowane, zdolne, ambitne, odważne, gotowe na wszystko! Na wszystko, na co mamy ochotę.
Zdecydowana większość z nas ma do tego jeszcze ochotę na dzieci. Decyduje się na poświęcenie tego, co wypracowała do tej pory: porannych rytuałów, przyjemności z rozwoju zawodowego, finansowej wolności, spotkań ze znajomymi trwającymi do nocy, weekendowych spacerów sam na sam na rzecz realizowania się jako mama. Nie Tobie to oceniać. Część z nas nie ma na bycie mamą smaka – ceni sobie w życiu co innego, nie chce brać na siebie odpowiedzialności, nie czuje potrzeby zakładania rodziny, zamiast o potomstwie – marzy o czymkolwiek innym. Nie Twój interes, o czym. Jest jeszcze spora grupa z nas, która dzieci mieć nie będzie, choć bardzo by chciała. Nie zapominaj o tym. Oraz ta część z nas, która mamą została, choć nie do końca wiedziała, że chyba by jednak nie chciała. Nigdy nie myśl, że wiesz lepiej.
I to tyle – to dość proste: jesteśmy różne. Ale wszystkim bez wyjątku, życzę jednego – żeby słowa “co z Ciebie za matka” nie odpalały w nas zbędnego samosądu, żeby stwierdzenia “żadna ze mnie matka” nie wzbudzały w nas przykrych podejrzeń, żeby doświadczenie bycia mamą, którego zarówno posiadanie i nie-posiadanie, łączyło nas w byciu połową tego szalonego świata, a samo bycie matką było wyborem, a nie obowiązkiem albo przywilejem. Niech każda z nas sobie żyje, jak lubi i każda bez wyjątku odczepi się od siebie – siebie samej i siebie nawzajem. Do tego już od dawna – jako mamy i nie-mamy, mamy pełne prawo. Korzystajmy z niego tak samo, jak z ulg podatkowych! Bo się nam wszystkim należy, co najlepsze!