bezpłatne czasopismo polonijne ukazujące się w Niemczech | „KONTAKTY“ | In polnischer Sprache für Deutschland

“Letni romans” – Krys Day o swojej drodze do spełnienia marzeń

Krys Day to polsko-niemiecki wokalista, który dwukrotnie reprezentował Niemcy na międzynarodowych festiwalach telewizyjnych, zdobywając m.in. nagrodę za artyzm. Jego pierwszy singiel “Piasek i wiatr” z Darią Marx osiągnął ponad milion wyświetleń na YouTubie, a kolejny “Letni romans” idealnie oddaje klimat nadchodzącego lata.

Anna Burek: Kim jesteś, kiedy zaczynasz mówić o sobie jako artysta?

Krys Day: W tej przestrzeni artystycznej mówię o sobie jako Krys Day, ale nie uciekam od swojego imienia – Krzysztof Dziwulski. Ono jest częścią mnie. Krys to raczej pewna forma, w którą wchodzę, kiedy tworzę. To nie jest tylko pseudonim – to kanał, przez który płyną emocje, muzyka, wrażliwość. Na co dzień jestem prawnikiem, człowiekiem dość mocno stąpającym po ziemi. Ale kiedy wchodzę w rolę wokalisty – pozwalam sobie czuć głębiej, mówić ciszej, ale bardziej wprost.

AB: Urodziłeś się w Szczecinie, ale dorastałeś w Berlinie. Pamiętasz jeszcze Polskę dzieciństwa?

Krys Day: Pamiętam jak przez mgłę. Raczej fragmenty – obrazy, dźwięki. Deptak z fontanną, który wydawał się wtedy wielki jak cały świat. Jak uciekałem dziadkowi na Wały Chrobrego. Mieszkanie, w którym mieszkaliśmy. Ale miałem trzy lata, kiedy przeprowadziliśmy się do Berlina. Więc to nie była jeszcze świadoma codzienność, raczej coś jak wspomnienia z dziecięcego snu. Właściwa socjalizacja, dorastanie, zrozumienie, kim jestem – to wszystko wydarzyło się już tutaj, w Berlinie.

AB: A Berlin? Jakie ma znaczenie?

Krys Day: Ogromne. To tu zetknąłem się z Polonią, chodziłem z rodzicami do kościoła, byłem nawet ministrantem! Wtedy też po raz pierwszy wpadły mi w dziecięce ręce KONTAKTY, poznałem rodzinę Klonów – dla wielu instytucja sama w sobie. Ich sklep „Klon”, ich obecność w spotkaniach polonijnych – to był element tła mojego dzieciństwa. Berlin dał mi też szansę na kształcenie się w dwóch systemach. Chodziłem do polskiej szkoły po południu, uczyłem się języka i historii, ale równolegle byłem uczniem niemieckiego systemu. To podwójne spojrzenie, podwójna wrażliwość. Berlin uczył mnie złożoności, ale też odwagi.

AB: Od dziecka ciągnęło cię do muzyki, ale wybrałeś prawo. Dlaczego?

Krys Day: Bo to chyba było silniejsze ode mnie, choć niekoniecznie świadome. Muzyka była od zawsze. Zanim mówiłem, już ponoć nuciłem melodie – tak mówiła moja starsza siostra. Budowałem sceny z klocków, organizowałem występy na domowych urodzinach. To była zabawa, ale z czasem stało się czymś więcej. Zawsze marzyłem, żeby występować – „Szansa na sukces” to było jedno z tych marzeń, ale… nie miałem odwagi. Miałem wrażenie, że to było zbyt odważne marzenie na tamten czas. 

Z kolei prawo pojawiło się jako coś racjonalnego. Mój tata chciał, żebym został adwokatem. Może chciałem mu to dać? Może to była moja forma lojalności? Sam do końca nie rozumiem, jak to się stało, że się na tym prawie znalazłem. Wiem tylko, że nigdy nie zrezygnowałem z marzeń artystycznych – przez lata grałem w młodzieżowym teatrze „Bez Paniki” w Berlinie, który chyba nadal działa. I to tam czułem się naprawdę „ja”. Ale znów – zabrakło odwagi, żeby zdawać do szkoły aktorskiej. Słyszałem, że to bardzo trudne, że się „nikt nie dostaje”. Więc poszedłem na prawo – trochę z rozsądku, trochę z ostrożności.

AB: Mimo tej drogi zawodowej, dziś mówimy o Tobie jako o wokaliście. Kiedy wreszcie odważyłeś się pójść za głosem serca?

Krys Day: Wiesz, to nie był jeden moment. To była suma małych przełamań. Pierwszy raz, jeszcze jako student, zebrałem się w sobie, żeby zadzwonić do znajomego z domowym studiem. Prosiłem, żebyśmy coś nagrali i byłem w szoku, że zareagował z entuzjazmem. Mam wrażenie, że takie sytuacje od zawsze były dla mnie najtrudniejsze – bo muzyka jest dla mnie zbyt ważna, zbyt osobista. Łatwiej mi podejmować decyzje zawodowe niż zadzwonić i powiedzieć: „chciałbym coś stworzyć”. To chyba dlatego, że muzyka nie jest tylko pasją – jest częścią mojego wnętrza. I ogrom tej pasji nierzadko mnie paraliżuje. 

Później były festiwale – na Białorusi, w Łotwie. Były występy, małe sukcesy. W końcu na mojej drodze pojawiło się też Izabelin Studio – miejsce, w którym nagrywali moi idole: Kasia Kowalska, Edyta Bartosiewicz. Następnie Woobie Doobie Studio (Edyta Górniak, Dawid Podsiadło), a najnowszy materiał powstał w Studio AleLabel (Blanka). To wszystko etapami dodawało mi odwagi, ale i ciężaru – jestem już tak blisko, że nie mogę odpuścić. Nigdy nie było łatwo, moja kariera nie potoczyła się szybko. Nie miałem błyskawicznego startu. Ale trwam w tej drodze. I uczę się ufać, że to wystarczy.

AB: Kiedy ta droga naprawdę nabrała tempa?

Krys Day: Na pewno podpisanie kontraktu z dużą wytwórnią – to był sygnał, że ktoś mnie zauważył. A prawdziwym przełomem była piosenka „Piasek i wiatr”, nagrana z Darią Marx. Wyszła w marcu, klip miał ponad milion wyświetleń. To był nasz bilet do szerszej widowni. Daria weszła w ten projekt z ogromnym sercem – przyszła na plan z niebieskimi włosami, które okazały się strzałem w dziesiątkę. Współpraca z nią i z Maćkiem Puchalskim była jak zastrzyk potrzebnej energii, i nomen omen – wiatr w żagle. To dzięki nim poczułem, że jestem gotowy na coś więcej.

AB: I szybko udowodniłeś, że sięgasz po więcej. Niecałe trzy miesiące po premierze singla z Darią widzimy Cię wydaniu solowym. „Letni romans” – to już tylko Ty?

Krys Day: W artystycznym wyrazie to ja w pełni. I nie tylko jako głos, ale też jako pomysłodawca. Inspiracja wyszła ode mnie – z wcześniejszego numeru „Five Days”, który pisałem po polsku. Chciałem stworzyć opowieść o wakacyjnym romansie, który może stać się czymś więcej. Pisałem go z Jeremim Sikorskim i Maćkiem. Jeremi to geniusz słowa – potrafi w trzy minuty napisać coś, co zostaje w sercu. Całość powstała naturalnie, jakby sama. Zdaje się, że ten kawałek czekał tylko na odpowiedni moment. 

AB: A temat? Nie boisz się słowa „romans”?

Krys Day: Właśnie o to chodziło, żeby się nie bać. „Romans” często brzmi jak coś grzesznego, nieakceptowanego. Ale przecież nie musi tak być. W piosence ten romans się rozwija, dojrzewa. To opowieść o zakochaniu, o pragnieniu bliskości. I nie widzę w tym nic wstydliwego. Jesteśmy w 2025 roku, świat jest różnorodny. Nawet jeżeli lubimy tradycyjne relacje, to nie powinniśmy oceniać innych. I myślę, że piosenka może być formą oddania sprawiedliwości temu, co ludzkie, nawet jeśli trudne.

AB: Na Twojej oficjalnej stronie www.krysday.com piszesz, że Twoja muzyka ma dawać siłę. Co przez to rozumiesz?

Krys Day: Wychowałem się w domu, gdzie siła była koniecznością. Mama wychowywała mnie samodzielnie, była emigrantką, nauczycielką, której kwalifikacje nie zostały wtedy uznane w Berlinie. Pracowała ponad siły, żeby zapewnić nam dobre warunki. Widziałem, ile kosztuje życie w nowym kraju. Chyba już jako dziecko, układając swoje melodie, organizując domowe występy, chciałem jej jakoś uprzyjemnić codzienność. Ja naprawdę wierzę, że muzyka może być ulgą, wsparciem, światłem. Ona działa nie tylko przez słowa, ale przez emocje, przez ciało. Jeśli ktoś po mojej piosence poczuje się odważniejszy – to znaczy, że było warto.

AB: A co z twoją odwagą. Okazuje się, że to te małe pierwsze kroki zaprowadziły Cię w miejsce, w którym jesteś teraz. Co dalej?

Krys Day: Kolejne single. Różnorodne – mam wrażenie, że niektóre będą pokazywały mnie od jeszcze bardziej artystycznej strony. Cała płyta jest już nagrana, a premiera kolejnych utworów zaplanowana została na za dwa miesiące. Klipy też są gotowe, jestem bardzo zadowolony z efektów. I po cichu marzę, by ta muzyka trafiła do słuchaczy, szczególnie do Polaków w Berlinie. To moje podwójne serce – polskie i berlińskie – chciałoby im coś dać. Na razie skupiamy się na wydawnictwach, ale przyznaję, że tęsknię za sceną. Miałem okazję śpiewać na dniach miast, w plenerach – to inna energia. Teraz, kiedy jestem gotów, nie mogę się doczekać. Na pewno będę informować o wszelkich kolejnych krokach przez moje media społecznościowe – można mnie tam znaleźć jako #krysdaymusic. 

AB: I na koniec, bo od tego też zaczęliśmy: prawnik czy muzyk? W której z tych ról czujesz się lepiej?

Krys Day: Obie są dla mnie ważne. Pracuję jako adwokat – to mnie ugruntowuje. Ale muzyka mnie podnosi. To nie są dwie osobne role – to jeden człowiek. Może to właśnie moje życiowe bingo: robić jedno i nie rezygnować z drugiego.

Anna Burek

Udostępnij post:

Interesujące artykuły

Konkurs „Wybitny Polak w Niemczech” 2025

Z dumą ogłaszamy edycję prestiżowego konkursu „Wybitny Polak w Niemczech”, którego celem jest uhonorowanie osób polskiego pochodzenia, które poprzez swoje działania w Niemczech – w sferze nauki, kultury, biznesu, sportu, działalności społecznej czy edukacyjnej – reprezentują wysoki poziom profesjonalizmu, przyczyniają się do budowania pozytywnego wizerunku Polski i Polaków za granicą oraz wzmacniają polsko-niemieckie relacje.

Czytaj więcej

Lipiec 2025 w Berlinie

Szukasz informacji o tym, co robić, gdzie pójść i kiedy w Berlinie? No cóż, Berlin to niesamowite miasto z szeroką gamą aktywności i wydarzeń, które zadowolą każdego smaka i preferencje. Daj nam znać, jeśli masz jakieś bardziej szczegółowe pytania!

Czytaj więcej
Najnowsze wydanie - lipiec 2025