Kuligowe zabawy
Planowanie kuligu rozpoczynano wtedy, gdy przede wszystkim ustabilizowała się pogoda. Raczej nie wyruszano na kulig, gdy było dużo kresek na minusie lub też spodziewano się śniegowej zamieci. Ustalano jak można się domyśleć dużo wcześniej przebieg trasy kuligu, tak by po drodze można było zabrać kolejnych uczestników tej niezwykłej kuligowej zabawy. Nie chodziło tu oczywiście o jakąś tam przejażdżkę po lesie. Kuligi w siedemnastym i osiemnastym wieku, przypominały wielkie eskapady, w tamtych czasach trwające nieraz kilka dni. Wymagały one oczywiście niemałych starań i poświęceń. Należało wówczas dokładnie wybrać miejsce skąd wyruszyć miał kulig, a także opracować należało punkty postojowe i wybrać dwór, w którym kończyła się impreza.
Trzeba było wiedzieć….
Należało także wcześniej dokładnie się zorientować, jakie panowały w danej okolicy stosunki międzysąsiedzkie. Działo się to dlatego, by nie narazić nikogo na kąśliwości podczas postojów kuligu. Nieżonaci mężczyźni w trakcie kuligu, chętnie odwiedzali posiadłości sąsiadów mających córki na wydaniu. Dla dorastających dziewczyn była to także nie lada atrakcja, by spotkać miłość swego życia lub by po prostu znaleźć przyzwoitego kandydata do zabawy kuligowej. Podczas krótkich postojów, uczestnicy kuligu zajadali się gorącym bigosem, zaś podczas jego zakończenia delektowano się pieczonym mięsem przy ognisku. Podawano też do posiłku rozgrzewający bulion lub czerwony barszcz. Serwowano też kapuśniak z kiszonej kapusty z kawałkami słoniny i mięsa. Podawano też i sosy zakrapiane suto alkoholem.
Gdy zimy były srogie
Zimy w dawnych czasach bywały bardzo srogie. Tak więc strój do kuligowych sań musiał być wyjątkowo ciepły. Zakładano wówczas futrzane czapki, narzucano na plecy kontusze lub obszerne pelisowe baranice, a także nakładano na siebie uszyte z lisów szuby czy kożuchowe bekiesze. Ręce aby nie zmarzły chowano w futrzanych mufach, albo też z szalowych zawojach. Po zajęciu miejsca w saniach, należało dodatkowo się okryć grubymi pledami. Wygląd zaprzęgu zależał od zamożności jego właściciela. Gdy podczas trasy kuligowej w lesie przeważały wąskie dukty, używano mniejszych sań wręcz wasągów, które były zaprzężone w jednego konia. Sanie zarówno te mniejsze jak i te większe posiadały przepiękne zdobienia, które stanowiły kolorowe ptaki wycinane z materiału, niedźwiedzie, a nawet błyszczące syreny. Kulig zawsze wyruszał z muzyką i śpiewem jego uczestników.
Blask pochodni
Gdy kulig wyjeżdżał wieczorem, drogę jego oświetlały pochodnie. Każdy z okolicznych mieszkańców chciał zobaczyć kolorowy kulig i wszyscy wybiegali z domu ze swoimi pochodniami na głos dzwonków kuligowych sań. Kuligi były świetną okazją do nawiązywania bliższych znajomości. Na nich to rodziły się przyjaźnie oraz wielkie miłości. Niekiedy też na kuligu dochodziło do zaręczyn.
Dziś już raczej nie organizuje się kuligów karnawałowych. Ale można sobie wyobrazić zawsze, że jedziemy w pięknych saniach i gdzieś tam w oddali czeka na nas wielka miłość.
Ewa Michałowska-Walkiewicz