bezpłatne czasopismo polonijne ukazujące się w Niemczech | „KONTAKTY“ | In polnischer Sprache für Deutschland

Felieton (październik)

Hej, jak się masz? Tłumacząc z angielskiego “I hope this message finds you well”, mam na- dzieję, że w momencie czytania tej wiadomości wszystko u Ciebie w porządku, jesteś szczęśliwa, spełniona i zadowolona ze swojego życia, a to, czym martwiłaś się pięć lat temu nie zaprząta Ci już głowy.

Udało Ci się skończyć ten wymagający projekt w pracy, który kosztował Cię nieprzespane noce? A Twój ukochany – mam nadzieję, że Wasze plany o przeprowadzce do Włoch wypaliły i pijesz codziennie pyszne espresso z widokiem na Etnę? Nadal przejmujesz się lekką nadwagą i z wyrzutami sumienia odwołujesz kolejne zajęcia sportowe czy olałaś sprawę? A sytuacją z Zuzą – nadal się na nią wściekasz za to, co powiedziała Ci trzy miesiące temu?

Nie, nie wściekam się. Szczerze mówiąc, musiałam się mocno skupić, żeby sobie jakąkolwiek Zuzę przypomnieć, nie pamiętam też, co dokładnie powiedziała, ale widocznie coś, co skutki miało właśnie takie – wspomnienie jej ani ziębi, ani grzeje. Mój tyłek, chyba jednak w większym rozmiarze niż te 5 lat temu, więc ewidentnie albo joga była mało skuteczna, albo moje uskutecznianie zdrowego trybu życia niezbyt konsekwentne, nie wygrzewa się też we Włoszech. Być może w przeciwieństwie do mojej ówczesnej miłości, z którą kontaktu nie mam od ponad ośmiu lat, więc albo już wtedy uczuciem ów chłopca nie darzyłam albo coś źle liczę – jedno i drugie wielce prawdopodobne, równie w tym momencie mojego życia nieistotne. Projekt w firmie chyba poszedł mi natomiast nieźle, bo nadal mam go na liście osiągnięć w CV i od tamtej pory pracę zmieniłam dwukrotnie.

Jakie to ma wszystko znaczenie? To wszystko, co tak strasznie istotne wydawało się pięć lat temu, jak się to ma do tego, co tu i teraz? Nieraz właśnie nijak. Ale nie wiedziałabym tego, gdybym nie napisała do siebie samej tego krótkiego listu, kiedy lekko przed trzydziestymi urodzinami, przeżywałam jakiś wielce dramatyczny spadek nastroju. Pamiętam, jak przez mgłę, że siedziałam na kremowym dywanie, który dorwałam na przecenie w Poco i żarłam kebaba z budki pod domem. Mały, bez cebuli, kosztował wtedy niecałe pięć euro. Teraz chcą za niego prawie dychę. Tyle się zmieniło. Mijający czas mogłabym odmierzać rosnącymi cenami codziennych przyjemności. Dywan został zniszczony przez psa mojej obecnej miłości, ale nie brakuje mi go zbytnio, bo dorobiłam się ulubionego fotela. Psa też by mi nie brakowało, gdyby miał nagle zniknąć, ale na to się na zapowiada.

Teraz przejmuję się zdrowiem rodziców, choć nie chorują. Martwi mnie wojna i poziom inflacji – nieustannie już od lat, choć nie mam na nie realnego wpływu. Pracuję, by mieć na przyjemności, a na te z nich, które wymagają planowania, inaczej niż kebab na kolację, stale brak mi czasu lub energii. Niezmiennie mieszkam w Berlinie, stale marząc o tym, by stąd wyjechać – szczególnie, gdy ślizgam się na uwalonych brudną mazią śmieciach na chodnikach lub wydłubuję kawałki szkła z podeszwy letniego obuwia. Kłócę się namiętnie sama ze sobą, próbując się przekonać, że warto marnować życie na czekanie, aż składka zdrowotna w tym kraju rekompensuje mi lata spędzone w brudzie, a także z mężem – o wyższość uporządkowanego mieszkania nad kubkiem po kawie schowanym pod łóżkiem i brokatem z zajęć dla dzieci wysypującym się z każdego kąta wspólnej przestrzeni. Czy to ważne? Nie wiem. Dowiem się za kilka lat.

A Wy? Pamiętacie jeszcze, co leżało Wam na sercu pięć lat temu? W jakim miejscu swojego życia byliście w październiku 2018 roku? Zdajecie sobie sprawę, że prawdopodobnie nikt z nas nie byłby w stanie, zapytany wtedy o koronawirus, wytłumaczyć co to takiego? Że żyliśmy, wiedząc, że Majdan się wydarzył, ale mając to trochę jakby w nosie? Że cieszyliśmy się w kwietniu z ocieplenia klimatu, mogąc smażyć wielkanocne jajka na chodnikowej patelni, nie do końca przejmując się innymi konsekwencjami cieplarnianej zmiany? Istnieniu tej akurat niektórzy dalej zaprzeczają. Oni też za pięć lat będą musieli rozliczyć się sami ze sobą z teraz. Zmiana jest jedyną niezmienną.

Co napisalibyście do samych siebie z przyszłości? Co obecnie leży Wam na sercu? Czym się martwicie? Co Was niepokoi? Jakie macie plany? Które z marzeń chcecie spełniać? Zachęcam – napiszcie list do samych siebie. Dni są coraz krótsze, wieczory coraz bardziej ponure – zróbcie sobie prezent na październik za kilka lat. Może dowiecie się czegoś o sobie, może uświadomicie sobie, ile nieistotnych błahostek zaprząta nam codziennie głowę, może zrozumiecie lepiej, co nadaje rytm Waszej codzienności. A jeśli nic z powyższych, to przynajmniej zagwarantujecie sobie rozrywkę na jesienny wieczór w 2028 – nic nie śmieszy tak, jak plany w konfrontacji z rzeczywistością.

Anna Burek

Udostępnij post:

Interesujące artykuły

Październik 2024 w Berlinie

Szukasz informacji o tym, co robić, gdzie pójść i kiedy w Berlinie? No cóż, Berlin to niesamowite miasto z szeroką gamą aktywności i wydarzeń, które zadowolą każdego smaka i preferencje. Daj nam znać, jeśli masz jakieś bardziej szczegółowe pytania!

Czytaj więcej
Najnowsze wydanie - Październik 2024