Monika Sędzierska: Ostatnio wybieraliśmy, także my, Polacy w Niemczech, polskiego prezydenta. I wtedy przyszła mi do głowy myśl, czy naprawdę jestem w Niemczech u siebie, skoro wybieram prezydenta Polski? Dlaczego ta myśl pojawia się w naszych głowach?
Paweł Kurczak: To racjonalna myśl. Uczestniczenie w wyborach uświadamia nam, że jesteśmy wśród grupy osób, Polaków, która ma prawo głosować za granicą. Stoimy pod ambasadą, jakoś się wyróżniamy, więc nie sposób nie przypomnieć sobie, że do pewnego stopnia nie jesteśmy tu u siebie.
Honorata Moliter: Taka myśl może też być następstwem uczuć, które się pojawiają, kiedy nie mieszkamy w kraju, w którym się urodziliśmy, kiedy mieszkamy w Niemczech, a jesteśmy Polakami. Może być następstwem wydarzeń, które wprowadzają nas w zakłopotanie, które pojawiają się w codziennych sytuacjach, kiedy zderzamy się z kłopotami wynikającymi z problemów komunikacyjnych, kiedy nie rozumiemy kodu kulturowego. Albo kiedy ktoś bardzo wyraźnie daje nam znać, że nie jesteśmy stąd. A my zaczynamy tłumaczyć, skąd jesteśmy, a być może też podajemy powody, dla których tutaj przyjechaliśmy.
Wszelkie doświadczenia i sytuacje, które powodują w nas poczucie inności, obcości, czasem gorszości, sprawiają, że w głowie pojawia się myśl: Nie jestem u siebie. Też w takim sensie, że takie sytuacje nie zdarzyłyby się, gdybyśmy z Polski nie wyjechali.
Czyli to poczucie wynika z realnych doświadczeń w Niemczech?
Wynika z realnych doświadczeń, ale nie tylko w Niemczech. Duży wpływ na nasze poczucie przynależności może też mieć to, co słyszymy od rodziny w Polsce, która reaguje na to, że wyjechaliśmy, komentuje i jakoś się do tego odnosi. Często ludzie słyszą pytanie: “Kiedy wracasz do Polski?” Albo: “U nas jest zupełnie inaczej. Ty nic nie wiesz, bo Ciebie tu nie ma”. To są komunikaty, które nagle uświadamiają nam, że już tam nie przynależymy, bo jesteśmy tu, w Niemczech. Nasza sytuacja to rodzaj wewnętrznego, emocjonalnego czy psychicznego szpagatu, który musimy wykonać, żeby się odnaleźć na emigracji, a nie w kraju, w którym się urodziliśmy. Dotyczy to absolutnie wszystkich emigrantów, to nie jest nic specyficznego.

Ale z kolei także nam, podczas rozmów z rodziną w Polsce, wyrwie się czasem takie zdanie: Bo u nas w Niemczech to … No i wtedy co? Jesteśmy bardziej u siebie?
Paweł Kurczak: No właśnie, chyba nie przez przypadek używamy sformułowania: A u nas w Niemczech …. Prawdopodobnie im dłużej tutaj mieszkamy, tym bardziej czujemy, że jednak jesteśmy u siebie i mamy już prawo mówić: u nas w Niemczech. Miejsce, w którym mieszkamy, w jakimś stopniu staje się częścią naszej tożsamości, Czy nam się to podoba czy nie, integrujemy się z rzeczywistością. W pewnym momencie, kiedy wracamy do kraju, łapiemy się na tym, że niektóre rzeczy wyglądają dziwnie, działają jakoś inaczej niż w Niemczech. To są sygnały, że jesteśmy i nie jesteśmy u siebie jednocześnie.
Wielu z nas żyje jedną nogą tu, drugą nogą tam. Trochę w Polsce, trochę w Niemczech. Trochę pomiędzy. Często brak nam pełnego zaangażowania się w jedno z tych miejsc. Myślę, że to też może wprowadzać nas w stan zawieszenia, niepewności czy braku motywacji. Czy kluczem zrozumienia tego stanu jest poczucie tymczasowości na emigracji?
Honorata Moliter: To zależy od tego, jakimi emigrantami chcemy siebie nazywać. Czy przyjeżdżamy tu z motywacją wyprowadzki z Polski czy z założeniem: no, zobaczę. To dużo zmienia. Myślę też, że niezależnie od motywacji każdy emigrant, nawet ten bardzo zmotywowany, doświadcza kryzysu, wynikającego z procesu adaptacyjnego po 2, 3, latach. Zadaje sobie pytanie: a może jednak wrócę? A może emigracja nie jest dla mnie? Może nie nadaję się na emigrację? Myślę, że wtedy też pojawia się poczucie: w takim razie to wszystko było tymczasowe, może po powrocie sprawy wrócą na swój tor. Jest bardzo dużo wyobrażeń i iluzji związanych z tym, co emigracja ma nam dać, jak ma zmienić nasze życie, jak nas ma zmienić. Wyjazd do innego kraju sprzyja wewnętrznemu postanowieniu: teraz zacznę wszystko od nowa. Może być to pomocne, ale i tak prawie każdy po jakimś czasie odkrywa, że to nie otoczenie ma wpływ na to, jak się czujemy, tylko to, co przywieźliśmy ze sobą, to, co w nas jest i być może w innych odsłonach do nas wraca.
Dlaczego uczucie obcości często nie znika, nawet jeżeli mieszkamy gdzieś wiele lat?
Paweł Kurczak: Emigracja jako istotną zmianą w życiu, która mocno konfrontuje nas z zagadnieniem tymczasowości. Nie tylko tymczasowości życia w danym kraju, w danym mieście, ale w ogóle z tym, że wszystko w naszym życiu jest tymczasowe, że wszystko się kończy prędzej czy później, chociaż lubimy myśleć i żyć w złudzeniu, że różne rzeczy są na stałe.
Kiedyś emigracja była bardziej ostateczna. W latach 80., kiedy rodzina wyjeżdżała, wiadomo było, że wyjeżdża na stałe. Czy takie nastawienie, że jadę gdzieś na stałe albo na chwilę decyduje o tym, jak będziemy się na emigracji czuli?
Honorata Moliter: Wśród emigrantów nadal są osoby, które bardzo głęboko wchodzą w nową kulturę i odsuwają się od kultury kraju pochodzenia. To nie znaczy, że tak będzie zawsze, bo w pewnym wieku może być taki moment, że zatęsknimy za swoimi korzeniami, że chcemy do tego wrócić albo rozmaite wydarzenia w naszym życiu nas do tego zaprowadzą.
Paweł Kurczak : To, że emigrację można dzisiaj rozumieć trochę inaczej, że nie musi być ona czymś permanentnym, może bardzo rzutować na to, w jaki sposób o sobie myślimy. Nie jest oczywiste, że przyjeżdżając do jakiegoś kraju, na przykład do Niemiec, zamierzamy tu spędzić całe życie.
Możemy mieć od początku taką myśl albo w ogóle się nad tym nie zastanawiać. Rozmawiałem wczoraj z pewnym Niemcem, który zapytał mnie, kiedy zamierzam ubiegać się o niemieckie obywatelstwo. A ja zastanawiałem się, skąd założenie, że w ogóle będę chciał się o nie ubiegać. To jest właśnie taka sytuacja, w której nie tylko my, ale także niektórzy Niemcy zakładają, że emigracja jest czymś na stałe.
A przecież młodsze pokolenie nie ma w głowie takiego założenia. Żyjemy w zjednoczonej Europie, nie musimy być przywiązani do konkretnego miasta, państwa, możemy się przemieszczać, identyfikować z konkretnym miejscem w zależności od tego, w jakim punkcie swojego życia jesteśmy.
Honorata Moliter: Myślę sobie, że jest też mniejszy wymiar bycia u siebie niż bycie w Polsce czy w Niemczech, a mianowicie mieszkanie w konkretnym mieście. Berlińczycy są bardzo przywiązani do tego, że Berlin to jest Berlin, to nie są Niemcy. Albo: mieszkamy w konkretnej dzielnicy, która nam odpowiada, identyfikujemy się z nią, jesteśmy do niej przywiązani. Dobrze się czujemy w kamienicy, w której mieszkamy. To są takie wymiary, które mają bardzo duży wpływ na to, jak my się de facto czujemy na emigracji.
Czy poczucie bycia nie u siebie, tymczasowości, obcości to jest coś, co trzeba przełamywać? Czy może lepiej nauczyć się z nim żyć na emigracji?
Paweł Kurczak: Zdecydowanie przełamywać raczej nie, tylko w pierwszej kolejności w ogóle zauważyć, że coś takiego w sobie mamy.
Honorata Moliter: Wolę myśleć o tym jako o procesie. Poczucie przynależności czy obcości wiąże się z tym, co się dzieje z naszą tożsamością, kiedy emigrujemy, z kryzysem tożsamości. Poznajemy siebie na nowo. To jest proces wymuszony, często bolesny, ale nieunikniony. I im mniej będziemy się przed nim bronić, tym lepiej dla nas. W pierwszej fazie to jest trudne, ponieważ wiemy o sobie to, co jest sumą naszych doświadczeń z poprzedniego życia. Obrazy, które zyskujemy w odbiciu lustrzanym, związanym z naszymi interakcjami społecznymi, czyli z tym, jak nas widzą ludzie, co o nas mówią i jak nas postrzegają. Mamy jakiś obraz siebie. No i teraz na emigracji okazuje się, że ten obraz jest nieaktualny. A dla nas skutkuje to poczuciem zawstydzenia, spadku wartości, niskich kompetencji w sprawach, w których byliśmy wcześniej superkompetentni. To jest bardzo trudna sytuacja, dlatego warto patrzeć na to jako na proces, spojrzenie na siebie przyjaznym okiem, z perspektywy: ok, tak jest teraz, ale to nie znaczy, że tak będzie zawsze.
Paweł Kurczak: Też tak myślę, że bardzo istotne jest, żeby próbować docenić swoje doświadczenie życiowe, że ono może wiele wnosić do miejsca, w którym na emigracji mieszkamy. Przyjechanie z innego kontekstu kulturowego jest naszą wartością, tylko my musimy ją dostrzec i uznać ją za pełnoprawną.
Ale nawet jeśli dostrzegamy te wartości, to może przecież pojawić się chwilowy kryzys przynależności. Jak odróżnić ten stan od długotrwałego poczucia zagubienia czy kryzysu tożsamości?
Paweł Kurczak: Chwilowy kryzys przynależności to jest coś, na co jesteśmy skazani przyjeżdżając do innego kraju. Możemyto potraktować jako pewnik, że pojawią się w nas wątpliwości, czy powinniśmy tu być, czy tutaj pasujemy, czy jest nam tu dobrze, kim właściwie tutaj jesteśmy. I to jest zupełnie normalne. Natomiast kiedy mówimy o głębokim kryzysie tożsamości, to przede wszystkim zjawisko, które trwa długo, wiele lat i skłania nas do znacznie szerszej niewiedzy na swój temat. Naprawdę nie wiemy, kim my jesteśmy. Straciliśmy poczucie, że siebie rozumiemy. To może być związane z samym faktem emigracji, nieudanego przystosowania się do nowych warunków, ale może być też kryzys tożsamości związany z innymi wydarzeniami życiowymi. Być może wcale nie jest rzadkim scenariuszem, że nieświadomą motywacją do wyjazdu z kraju jest zbliżający się kryzys tożsamości. Pojawia się myśl, że jeśli gdzieś wyjadę, to będę wreszcie sobą. I faktycznie w takim złudzeniu można przez kilka lat funkcjonować w nowym kraju, ale po pewnym czasie okazuje się, że emigracja najczęściej nie daje odpowiedzi na pytanie, kim jestem.
Dziękuję bardzo rozmowę.
Gośćmi Moniki Sędzierskiej w podcaście z cyklu „Psychologia na emigracji” w COSMO po polsku byli berlińscy psychologowie Honorata Moliter i Paweł Kurczak. Jeśli spodobała Ci się ta rozmowa, daj znam o tym znać! Zajrzyj na naszą stronę internetową cosmopopolsku.de, napisz do nas: polnisch@rbb-online.de albo znajdź nas na fejsbuku wpisując w lupkę: cosmopopolsku. Jesteśmy dla Was od poniedziałku do piątku o 22.00 na fali 96,3 Mhz.Bądźcie z nami!
