bezpłatne czasopismo polonijne ukazujące się w Niemczech | „KONTAKTY“ | In polnischer Sprache für Deutschland

„Szafa Spotkań – gdzie moda łączy kobiety”

Zaczęło się od torebki w dnie bagażnika i hasła: marzyłam o niej! Szybka wymiana setek wiadomości i kilka tygodni póżniej Berlin powitał na rynku imprez kolejną inicjatywę kreatywnych Polek. Olga, Katarzyna, Kasia i Marta opowiadają o tym, skąd wziął się pomysł na organizację swapu, którego kolejne edycje już na początku 2026!


Anna Burek: Dziewczyny, przyznaję – Wasza inicjatywa mnie zaintrygowała. Zaczęło się od bagażnika pełnego ubrań, a dziś macie kilkadziesiąt kobiet wymieniających się ciuchami, poznających się i wspierających. Skąd pomysł na Szafę Spotkań”?

Olga: Od Instagrama właściwie. Siła mediów społecznościowych jest nie do przecenienia.  Regularnie zbierałam ubrania wśród swoich znajomych w Berlinie, by przekazywać je potrzebującym w Polsce. Pokazałam kiedyś na IG stories bagażnik wypchany workami, które jechały do domu samotnej matki w Polsce. Jedna z obserwatorek napisała: „Boże, tam jest torebka, o której marzę!”. Cóż było robić. Chciała, to bez namysłu ją jej wysłałam. I wtedy pomyślałam – skoro dziewczyny są zainteresowane, może zorganizować taką wymianę na większą skalę? To był taki bezpośredni impuls, ale od kiedy podzieliłam się nim z dziewczynami, pomysły zaczęły się mnożyć jak szalone.

Anna Burek: Właśnie, bo  Szafa Spotkań to coś więcej niż zwykły swap. 

Olga: Dokładnie. To nie tylko kwestia wymiany rzeczy, ale i okazja, by się poznać, zbudować sieć kontaktów, stworzyć bezpieczne miejsce dla kobiet. Sama jestem mamą, imigrantką, i wiem, jak bardzo potrzeba wsparcia i wspólnoty. A że ja kocham używane rzeczy, sama ubieram dzieci na flohmarktach, to było dla mnie naturalne. Napisałam do mojej grupy dziewczyn, zapytałam: „Kto chce mi pomóc?” I zgłosiły się Marta i Katarzyna. Potem dołączyła Kasia, już oficjalnie po pierwszej edycji. Każda z nas wnosi w ten projekt coś innego. Ja jestem bardziej od wizji i pomysłów, Kasia to organizacja i struktura, Marta ma wyczucie estetyczne, a Katarzyna dba o atmosferę.

Anna Burek: Wspomniałaś o „grupie dziewczyn” – co to za grupa?

Olga: To znajome z Berlina, z którymi poznałyśmy się siedem lat temu. Zorganizowałam wtedy spotkanie w swoim sklepie – przyszło 15 kobiet, a osiem z nich do dziś trzyma się razem. To był taki moment, kiedy wiele z nas było samotnych, w nowym kraju, z małymi dziećmi. Dziś dzielimy się pomysłami, wspieramy, podróżujemy. Kiedy coś planuję – najpierw pytam je o zdanie. To jak nieformalna rada mądrych kobiet.

Anna Burek: Katarzyna, Marta – byłyście w tej grupie. Jak to wyglądało z Waszej perspektywy, gdy Olga napisała o swoim pomyśle?

Katarzyna: Ja uwielbiam pomysły Olgi i podglądam jej styl ubierania się, więc u mnie od razu było nastawienie all-in! Wiedziałam, że połączenie naszych temperamentów i kompetencji, z innymi kobietami, i z ciuchami nie może nie wypalić. 

Marta: U mnie to też była miłość od pierwszego wejrzenia. Uwielbiam lumpeksy, dawanie drugiego życia rzeczom. Mam studio fotograficzne i zawsze zbieram różne ubrania na sesje. Gdy Olga zaproponowała wymianę – pomyślałam: „To jest to!”. I jeszcze ta energia, zapał, poczucie, że robimy coś dobrego. Dodatkowo kocham ludzi, uwielbiam interakcje, rozmowy, nowe znajomości. To mnie napędza. Każde wydarzenie to nowa historia, nowa osoba, nowa inspiracja.

Anna Burek: Od pomysłu do organizacji – ile czasu potrzebowałyście?

Kasia: (śmiech) Ja przeoczyłam tę wiadomość na grupie! Nie zaglądałam na nią kilka chwil, a kiedy chciałam przeczytać wiadomości, nie dałam rady już ich nadrobić – były ich setki! Ale przyszłam na pierwsze wydarzenie wcześniej, zaczęłam pomagać, wynosić wieszaki, rozkładać plakietki i… już zostałam. To się wydarzyło bardzo naturalnie, bez deklaracji. Dziewczyny uznały, że skoro jestem, działam i się angażuję – to jestem częścią zespołu. I tak się poczułam.

Katarzyna: To prawda, na grupie dział się chaos – przerzucałyśmy się pomysłami, każda miała coś do dodania, ale to tylko potwierdza nasze zaangażowanie. Myślę, że całość zajęła nam miesiąc. Po dwóch dniach miałyśmy datę, zarys organizacji, grafik, plan promocji. Ale potem okazało się, że trzeba nie tylko wszystko zaplanować, ale też przewidzieć nieprzewidziane (śmiech). Ja udostępniłam miejsce – moja kawiarnia wydawała się nam doskonałym wyborem, bo można było ją udostępnić na swap, ale też zapewnić uczestniczkom kawę, przekąski, stworzyć miejsce do spokojnych pogaduch.

Marta: Szybko wydawał się nam, że jesteśmy gotowe do działania. W trakcie przygotowań pojawiło się jednak wiele dodatkowych zadań: kto zorganizuje wieszaki, co z lustrami, a przebieralnie? Regulamin, jak tego pilnować, czy go przestrzegać? Koniec końców przy pierwszej edycji zdecydowałyśmy się na luz. Zero sztywnych zasad – chciałyśmy zobaczyć, jak to się potoczy. Obawiałyśmy się chaosu, kłótni, że ktoś przyniesie dużo, a nic nie weźmie. Ale postawiłyśmy na zaufanie. To był klucz. I nie zawiodłyśmy się.

Anna Burek: A czy z tyłu głowy była też kwestia ekologii? Zrównoważonej mody?

Olga: Tak, to jest dla nas bardzo istotny aspekt. Chciałyśmy stworzyć przestrzeń, która będzie alternatywą dla fast fashion. Gdzie dziewczyny mogą znaleźć perełki bez konieczności kupowania kolejnych rzeczy. Dla mnie zrównoważona moda to nie trend, tylko konieczność. A jeśli można to połączyć z relacją i wspólnotą – to idealnie.

Katarzyna: I widzimy, że uczestniczki też to rozumieją. Często mówią: „Chcę ograniczyć zakupy”, „Nie chcę kupować kolejnych rzeczy w sieciówkach”.  No dobra, może głównie to ja tak mówię. Dziewczyny śmieją się, że na wakacyjne wyjazdy biorę rzeczy nienoszone, z metkami. Pracując za barem na co dzień noszę swój kawiarniany uniform, więc zdarza mi się kupować ciuchy, które czekają na specjalną okazję… wiecznie. Tu mogłam odnowić garderobę bez wyrzutów sumienia. Widzę tę zmianę u siebie, więc myślę, że inne kobiety też ją zauważyły. To fajne uczucie – wiedzieć, że robimy coś, co naprawdę ma sens.

Anna Burek: W Berlinie jest mnóstwo polskich inicjatyw, ale wiele z nich narzeka na brak zainteresowania. Jak Wam udało się przyciągnąć 60 kobiet?

Katarzyna: Głównie dzięki Oldze. Ma dużą i bardzo zaangażowaną społeczność na Instagramie. Ale to nie tylko liczby. Te dziewczyny jej ufają, czują się z nią związane. To codzienna, prawdziwa relacja. Olga nie udaje, pokazuje siebie taką, jaką jest. Mówi o trudnościach, o chwilach zwątpienia, o radościach. To się bardzo rzadko zdarza w mediach społecznościowych.

Olga: Zależy mi, by dziewczyny czuły się zaopiekowane. Dbam o to, by to była przestrzeń tylko dla kobiet. Dzięki temu czują się swobodnie. Na spotkaniach dajemy im plakietki z imieniem i dzielnicą – żeby łatwiej było się poznać. I to działa. Po pierwszym evencie trzy dziewczyny się zaprzyjaźniły. Dziś razem jeżdżą na wycieczki, odwiedzają się, pomagają sobie. To największa nagroda.

Anna Burek: No dobrze, brzmi jak czysta przyjemność. Co było jednak największym wyzwaniem?

Marta: Ilość ubrań. Poprosiłyśmy, żeby przynosić do 15 sztuk, ale nie wszyscy się do tego stosowali. Na koniec zostały worki pełne rzeczy. Ale nie narzekam – każda sztuka ubrania to szansa dla kogoś innego. Na szczęście mamy pomoc – mąż Kasi, moja córka, a potem Natalia, która te rzeczy odbiera i zawozi do Polski. I to nie byle gdzie – trafiają do kobiet w ośrodkach, domach samotnych matek. Pomaga nam cała mała armia dobrych dusz. To dodaje skrzydeł.

Anna Burek: Wspomniałyście o atmosferze – to dla ducha, a jak wygląda to „dla ciała”?

Katarzyna: Poza ubraniami, które no cóż, właściwie można zaliczyć do kategorii dla ciała i dla ducha, bo która z nas nie czuje się super, kiedy super wygląda? Dla ciała jest także cała oferta mojej kawiarni. I bardzo się z tego cieszę. Kawa, ciasto, rozmowy – to wszystko pomaga w budowaniu relacji. Dziewczyny siadają przy stolikach, zamawiają coś i poznają się. Tworzą się małe grupki, które potem kontaktują się poza wydarzeniem. Ja mam ręce pełne roboty, ale uwielbiam ten gwar. Czasem sama siadam z kawą i słucham, jak rozmawiają. I widzę, jak dziewczyny nabierają odwagi. Jedna z uczestniczek powiedziała mi, że to był pierwszy raz, kiedy wyszła z domu sama od trzech miesięcy. To mnie wzruszyło.

Anna Burek: Czyli to miejsce inspiracji nie tylko modowych?

Olga: Zdecydowanie. Przecież wymieniamy się też książkami! Przede wszystkim jednak chodzi o spędzenie czasu w grupie fajnych kobiet. A jeśli akurat tematem do rozmowy mają być ubrania, to czemu nie! Czasem dziewczyny mówią: „Ty tak fajnie łączysz rzeczy, może też spróbuję”. I próbują! Bo nie trzeba nic kupować. Mogą wziąć coś nietypowego, przymierzyć i – jeśli nie zagra – przynieść na kolejne spotkanie. Tu nie ma presji, tylko zabawa. To jak kreatywny plac zabaw dla kobiet.

Marta: Dla mnie moda to zabawa. I każda z nas to pokazuje na swój sposób. Mamy różne style. Kasia i Katarzyna są bardziej basic, ja lubię coś z pazurem, Olga jest totalnie freestyle’owa. Ale to właśnie inspiruje. Pokazujemy to na Instagramie – że można się bawić modą, łączyć fasony, eksperymentować bez kompleksów. I to przechodzi na uczestniczki. One też zaczynają kombinować, pytać, doradzać sobie nawzajem.

Anna Burek: Czy ten event Was zmienia?

Kasia: Oj tak. Na pierwszym spotkaniu byłam „tą od plakietek”, podobała mi się inicjatywa, ale z ubrań nic dla siebie nie wzięłam. Byłam trochę sceptyczna, nie wiedziałam, że modą można się bawić. A na drugim? Wyszłam z genialnymi spodniami i spódnicą! Teraz już rozumiem, o co chodzi i czekam na kolejne edycje. To też przestrzeń dla mnie samej. Czuję, że to jest nasze, kobiece, bezpieczne. Nie chodzi tylko o modę, ale o przynależność. I to daje siłę.

Anna Burek: Czyli „Szafa Spotkań” to nie tylko ciuchy?

Olga: Absolutnie nie. Ubrania są tylko pretekstem. Chodzi o ludzi. Dziewczyny poznają się, wspierają, wymieniają historiami. To buduje społeczność. A że przy okazji można odświeżyć szafę – to tylko bonus. Moim marzeniem jest, by takie spotkania działy się też w innych miastach. By kobiety przejmowały ten pomysł i tworzyły własne Szafy.

Anna Burek: I to wszystko w kobiecym gronie?

Katarzyna: Tak. Nie wpuszczamy mężczyzn – chcemy, by dziewczyny mogły się przebierać bez skrępowania. Nasi partnerzy pomagają w logistyce, noszą stoły i worki, zajmują się dziećmi. Ale sam event – tylko dla kobiet. I chyba w tym tkwi jego siła. W kobiecej energii, solidarności, szczerości.

Anna Burek: Dziewczyny, podsumowując: moda, relacje, kobiecość, wspólnota i zaufanie. „Szafa Spotkań” to coś więcej niż wymiana ubrań – to ruch, który ma duszę. Gratuluję i trzymam kciuki za kolejne edycje już w 2026!

Udostępnij post:

Interesujące artykuły

„Szafa Spotkań – gdzie moda łączy kobiety”

Zaczęło się od torebki w dnie bagażnika i hasła: marzyłam o niej! Szybka wymiana setek wiadomości i kilka tygodni póżniej Berlin powitał na rynku imprez kolejną inicjatywę kreatywnych Polek. Olga, Katarzyna, Kasia i Marta opowiadają o tym, skąd wziął się pomysł na organizację swapu, którego kolejne edycje już na początku 2026!


Czytaj więcej
Najnowsze wydanie - wrzesień 2025