Pomysł budowy w Niemczech pomnika polskich ofiar rzucił 15 lat temu prof. Władysław Bartoszewski. 8 lat temu o powstanie monumentu zaapelowała grupa niemieckich intelektualistów pod kierownictwem emerytowanego szefa Federalnego Urzędu Budownictwa Floriana Mausbacha.
Kiedy sprawa trafiła na szczebel polityczny, postanowiono, że oprócz pomnika powstanie Dom Polsko-Niemiecki – instytucja, która ma opowiadać o polsko-niemieckiej historii. Jednak budowa takiego domu to kwestia kilkunastu lat. Inicjatorzy „polskiego pomnika” wystąpili więc z pomysłem wzniesienia tymczasowego monumentu. Ostatecznie stało się to pod egidą realizującego cały projekt upamiętnienia polskich ofiar Instytutu Spraw Polskich w Darmstadt. “Spodobał mi się pomysł, że głaz będzie symbolem tymczasowości pomnika, który przez kilka lat będzie zapowiadać powstanie całego projektu” – mówi w COSMO po polsku dyrektor DPI Peter Oliver Loew.
Tymczasowy pomnik stanął w miejscu, gdzie przed laty mieściła się Opera Krolla. Tam 1 września 1939 r. Hitler ogłosił atak na Polskę. To centralne miejsce w Berlinie przed budynkiem Reichstagu, tuż obok Urzędu Kanclerskiego.
„Lepszego miejsca nie można było sobie wyobrazić” – podkreśla pomysłodawca Polendenkmal Florian Mausbach.
„Już przez samą lokalizację ten głaz robi wrażenie jako pomnik. Przede wszystkim widok Reichstagu w tle przypomina, że chodzi tu o potworne zbrodnie na narodzie polskim popełnione przez Niemcy. Ta lokalizacja uwzględnia ogrom tamtych zbrodni. I dlatego moim zdaniem, ten głaz wcale nie wygląda prowizorycznie, on wygląda jak prawdziwy pomnik”- mówi pomysłodawca pomnika.

Wielu Polaków nie podziela tej opinii. Po prawej stronie polskiej sceny politycznej ta forma upamiętnienia ofiar okupacji wywołała burzę. „Kamień zamiast reparacji”, „żart”, „kpina z ofiar” – to głosy polityków i dziennikarzy związanych z PiS-em.
Ale głaz wzbudził kontrowersje nie tylko na polskiej prawicy; krytycznych głosów nie brakuje również wśród niemieckiej Polonii. Klaudyna Droske – działaczka CDU, radna berlińskiej dzielnicy Reinickendorf i była szefowa Biura Polonii – docenia, jak mówi to, że starania o pomnik polskich ofiar przyniosły pierwsze efekty. Jednak jej zdaniem, forma pozostawia wiele do życzenia.
“Brak tej nieudanej próbie wrażliwości i wyczucia. Można było przecież pomyśleć nad czymś, co by mogło służyć też młodemu pokoleniu. Potrzeba więcej kreatywności” – ocenia.
Ale największy problem Droske widzi nie w tym, czy ten prowizoryczny pomnik zainteresuje młodych, ale co oznacza dla ofiar wojny.
“Moja rodzina ucierpiała w czasie II wojny światowej. Wątpię, czy moi dziadkowie cieszyliby się z takiego gestu. Pomnik mają w Berlinie Rosjanie, Żydzi, Romowie. Prowizoryczny kamień dla Polaków to obraza” – mówi w COSMO po polsku Klaudyna Droske.
Twórcy prowizorycznego pomnika podkreślają jego tymczasowy charakter i fakt, że ma być on jedynie symbolem. Znakiem, że w tym miejscu powstanie w przyszłości i prawdziwy pomnik i miejsce poświęcone polsko-niemieckiej historii.
“To ma być tylko bodziec dla Bundestagu, dla niemieckich ministerstw, żeby rozpisać konkurs na budowę prawdziwego pomnika i stworzenie Domu Polsko-Niemieckiego, który będzie tłumaczył Niemcom polską-niemiecką historię podczas II wojny światowej” – zaznacza Peter Oliver Loew.
Ostateczną decyzję w sprawie budowy takiego miejsca podejmie Bundestag. Na razie jest głaz, który budzi skrajne reakcje. W przypadku Floriana Mausbacha, który od lat zabiega o powstanie pomnika polskich ofiar, to reakcja bardzo emocjonalna.
„Hanna Arendt powiedziała na temat przebaczenia i pojednania, że przebaczenie jest relacją asymetryczną – ktoś klęka i prosi o przebaczenie osobę, którą skrzywdził. Natomiast pojednanie jest czymś równorzędnym. Z pojednaniem będziemy mieli do czynienia, kiedy Niemcy i Polacy popatrzą na swoją wspólną historię w Domu Polsko-Niemieckim. Ale ten pomnik, ten kamień pamięci, ten głaz jest po to, byśmy uklęknęli przed nim i prosili o przebaczenie” – zaznacza.
W krótkim wpisie w mediach społecznościowych polska Ambasada dziękuje niemieckiemu społeczeństwu obywatelskiemu i władzom Berlina, podkreśla, że położenie kamienia to początek procesu trwałego upamiętnienia polskich ofiar II wojny światowej i wyraża nadzieję na szybką decyzję Bundestagu.
„Nazwa “kamień pamięci” jest myląca. Nie chodzi o „kamień pamięci”, ale określenie miejsca, przy którym będziemy mogli oddawać hołd polskim ofiarom II wojny światowej i niemieckiej przemocy w Polsce w latach 1939-45. Każda droga zaczyna się od pierwszego kroku” – zaznacza w rozmowie z Maciejem Wiśniewskim w COSMO po polsku, ambasador RP w Niemczech, Jan Tombiński. “Czy to jest kpina z ofiar? Kpiną było mówienie o potrzebie zrobienia czegoś i nie robienie niczego. Koło tego miejsca nie można przejść obojętnie. To jest miejsce, które będzie zmuszało do zatrzymania się, zastanowienia się, refleksji. Nie banalizujmy takich gestów” – podkreśla rozmówca COSMO po polsku.
Całej rozmowy na ten temat i audycji dotyczących upamiętnienia w Niemczech polskich ofiar II wojny światowej posłuchasz m.in na stronie cosmopopolsku.de
