Anna Burek: Karolina, jesteś kuratorką wystawy w jednej z najpopularniejszych galerii w Berlinie. Opowiesz, jak to się zaczęło?
Dr. Karolina Wlazło-Malinowska: Wystawa zaczęła się od mema z kaczką stojącą na tle gwieździstego nieba, moja kariera kuratorska natomiast od doktoratu z… architektury krajobrazu. Tutaj nic nie jest oczywiste i sama wystawa “Every Single Thing That Exists in This Infinite Universe Is Either…” ma również zachęcać do zrywania z utartymi ścieżkami postrzegania świata i nas – ludzi – w tym świecie. Dzieła, które wybrałam do zaprezentowania na wystawie skupiają się na relacjach między ludźmi a światem naturalnym, przyjmując podejście krytyczne wobec binarnych podziałów, jak natura/kultura czy człowiek/nie-człowiek. Prace artystek i artystów ukazują nowe, nieoczywiste perspektywy tych relacji, wzbogacając narrację o nas w świecie. Poruszają ekonomiczne, ekologiczne, czy nawet emocjonalne aspekty interakcji człowieka z nie-ludzkimi istotami, zachęcając do poszerzania sposobów ich rozumienia. Zapraszamy też uczestników i uczestniczki do aktywnego zwiedzania – podczas oglądania wystawy można samemu kolekcjonować kartki zawierające narracje z poszczególnych jej części, w taki sposób tworząc katalog wystawy typu „DYI”. Umożliwia to ułożenie własnej opowieści z prezentowanych treści. Na wystawę składa się z pięć rozdziałów opartych na siedmiu pracach, nad tworzeniem których artyści i artystki pracowali nierzadko w bliskiej współpracy z naukowcami. Prezentowane instalacje nie tylko pozwalają spojrzeć na to, co nas otacza, z innej perspektywy, ale także same w sobie są już wynikiem rozpoczętego dialogu między światami, które przecież nie są ze sobą na ogół utożsamianie – sztuką i nauką.
Anna Burek: Na wystawie pojawiają się zarówno dzieła, które formą nawiązują do tego, co możemy spotkać w galeriach sztuki, ale także instalacje, które bardziej przypominają mi licealną salę do nauki chemii. Czy takie współpracę artystów z naukowcami zdarzają się często?
Dr. Karolina Wlazło-Malinowska: Na wystawie w Körnerpark rzeczywiście nie zobaczymy obrazów. Moje zainteresowanie i praca na polu sztuki wykracza poza ramy jednej dziedziny, łącząc ją z nauką i technologią. Często współpracuję z osobami artystycznymi wykorzystującymi medium biotechnologicznych instalacji, pracę z żywymi organizmami, angażującymi się w badania naukowe. Ich praktyka często opiera się na długotrwałych, kompleksowych projektach. Interdyscyplinarna współpraca wymaga dużej otwartości na drugiego człowieka i na sposób, w jaki patrzy on na świat. To właściwie jednak przecież domena sztuki jako takiej.

Jedną z takich interdyscyplinarnych prac jest instalacja „Meta_bolus”, którą przygotowali artystka Saša Spačal i mikrobiolog dr Mirjan Švagelj. Bada ona komunikację i zależności ekonomicznej współpracy ludzi i bakterii na przykładzie gatunku Streptomyces rimosus. Produkuje on antybiotyk oksytetracyklinę, szeroko stosowaną w medycynie i rolnictwie. W tym samym procesie metabolicznym powstaje lotna substancja geosmina o zapachu rozkładających się liści i mokrej gleby, stająca się wektorem niewerbalnej komunikacji bakterii z człowiekiem. Zbliżając się do jednego z trzech miejsc, które autorzy nazywają interfejsami międzygatunkowych kontaktów, nawiązujemy „konwersację” z czymś, co nie jest widoczne gołym okiem.
Kolejnym z głównych wątków wystawy jest koncepcja holobiotów – organizmów, które nie są jednostkami, lecz siecią współzależnych gatunków. Jako ludzie żyjemy w symbiozie z całym wszechświatem mikroorganizmów, w tym bakteriami, wirusami, grzybami czy archeonami. Nasz mikrobiom współodpowiada za nasze samopoczucie, jego równowaga w organizmach takich jak nasze jest kluczowa dla zachowania homeostazy gospodarzy. Kiedy ta równowaga zostaje zakłócona, mogą pojawić się problemy zdrowotne. Artystka Sonja Bäumel w pracy „Expanded Self” pobrała mikroflorę z własnej skóry, hodowała jej kultury w laboratorium, po czym nałożyła ją z powrotem na ciało. Potraktowała tym samym mikroorganizmy jak żywą farbę, tworząc odbicie swojego ciała na pożywce agarowej, na której wyrosły one w nowe, barwne kolonie w jej kształcie. Takie działanie stawia pytanie o granice między tym, co naturalne, a tym, co jest stworzone przez człowieka. Z kolei Francesco Mancori badający istotę tak zwanego „drugiego mózgu” ulokowanego w naszych jelitach, zbudowanego z połączenia układu nerwowego człowieka i niemal 2 kilogramów mikroorganizmów, dla których układ trawienny jest domem, w pracy „Second Brain” zastanawia się nad tożsamością człowieka jako niezależnego, indywidualnego bytu.
Ważnym punktem wystawy jest także temat wirusów, który w ostatnich latach stał się wyjątkowo aktualny. Artystka Pei-Ying Lin, współpracująca z naukowczynią dr. Mirandą de Graaf, stworzyła projekt „Tame is to Tame” pogłębiający naszą wiedzę o współzależności ludzi z wirusami. Wirusy, które są postrzegane przez nas przede wszystkim jako zagrożenie, mają również inne oblicze. Część wirusowego materiału genetycznego połączyła się z ludzkim DNA w toku długotrwałej ewolucji. Pei-Ying Lin w swojej pracy zadaje pytanie: czy to my „oswajamy” wirusy, czy raczej to one udomawiają nas, zmieniając nasze zachowanie i wprowadzając w nas zmiany biologiczne?
Mikroekosystemy, które tworzą artyści w swoich pracach, są również wyrazem współczesnych badań nad biosferą i jej przyszłością. Artystka Sybille Neumeyer wraz z dr. Indią Mansour badają wodę z berlińskich cieków wodnych, stanowiących podstawę mikroświatów, w których fotosyntetyzujące algi tworzą stabilne sieci życia wraz z innymi organizmami. Ich praca „Grounding Biospherics”, która na mojej wystawie ma swoją premierę, stanowi refleksję na temat natury i cyrkularności życia na Ziemi. Stanowi krytykę obecnych dążeń do kolonizacji Marsa w kontekście dewastacji jedynej znanej nam biosfery mogącej podtrzymać życie ludzkie – Ziemi.

Anna Burek: Czy zatem wystawa “Every Single Thing That Exists in This Infinite Universe Is Either…” składa się wyłącznie z prac, które zawsze są wynikiem współpracy z naukowcami?
Dr. Karolina Wlazło-Malinowska: Nie, jednak każda z prac zawiera refleksję na temat relacji człowiek – inne istoty z punktu widzenia nauki, chociażby w warstwie inspiracyjnej. Jednym z kluczowych dzieł jest praca otwierająca wystawę autorstwa Diany Lelonek „Center for the Living Things”, badająca „śmieciorośliny”, czyli przedmioty porzucone przez ludzi w takich miejscach, jak lasy, zaadoptowane przez rośliny na ich nowe „domy”. Celem pracy jest refleksja nad nadprodukcją kapitalizmu i pokazanie, jak nasze zachowanie wpływa na środowisko. Zbierane przedmioty umieszczono w specjalnie zaprojektowanych gablotach umożliwiających ich dalszy rozwój, oferując im odpowiednie warunki życia – w ten sposób pozostawione na dzikich wysypiskach śmieciorośliny zyskują podmiotowość. Artystka obroniła swoją pracę doktorską, klasyfikując i opisując dokładnie ten „nowy” rodzaj życia; jej praca artystyczna jest właściwie także projektem naukowym.
Z kolei ostatni rozdział wystawy prezentuje pracę ALEKsandry Sarny „Bionts. New Dawn Simulation”. Artystka z Polski spekuluje nad przyszłością i formami życia, które mogą zasiedlić naszą planetę w czasie, kiedy nas już na niej nie będzie. Zastanawia się nad kontynuacją i płynnością międzygatunkową; zmusza nas do myślenia o tym, się, co stanie się z Ziemią, a także jakie mechaniczne po-ludzkie artefakty staną się częścią nowej fauny czy flory. W jej pracy pojawiają się elementy nawiązujące do naszych ciał, które często „modernizujemy”, wstawiając sobie sztuczne części – jak np. protezy czy implanty. W przyszłości nowe bioformy mogą przejąć pozostawione przez człowieka technologie, tworząc zupełnie nową formę życia, powiązaną z tym, co kiedyś było ludzkie, tak jak my teraz ulepszamy nasze ciała sztucznymi elementami. Zabawny, a zarazem niepokojący jest obraz tej wizji – ALEKsandra wykorzystuje elementy ruchome, takie jak samobieżne odkurzacze. W kontekście postapokaliptycznym może to sugerować, że koniec ludzkości niekoniecznie jednak oznaczałby koniec życia na Ziemi. W pracy pojawia się także ponure słońce, które z powodu zmian w atmosferze staje się coraz bardziej niebezpieczne i coraz mniej życiodajne. To wizja, w której Ziemia i życie, jakie znamy, zostają zniszczone przez działania samego człowieka. Ale można tu również doszukać się innej spekulacji na temat przyszłości – może kiedyś przeniesiemy nasze umysły do maszyn, a przyszłe formy ludzkiego życia będą już zupełnie odhumanizowane.
Choć nie wszystkie prace powstały we współpracy z naukowcami, chociaż różnią się od siebie w swoich podejściu do tematu, niosą podobną refleksję – pytanie o naszą relację z naturą, mikroorganizmami, wirusami, ekosystemami, które współtworzą naszą rzeczywistość. “Every Single Thing That Exists in This Infinite Universe Is Either…” jest zaproszeniem do zastanowienia się nad złożonością świata oraz nad naszą rolą w tym, co nazywamy życiem.
Anna Burek: To niesamowite, jak zupełnie inne od siebie dzieła składają się na tę przecież ostatecznie bardzo spójną wystawę. Zgaduję, że to wynik ogromu pracy koncepcyjnej, ale także organizacyjnej. Jak w rzeczywistości wygląda proces tworzenia tego typu wystawy?
Dr. Karolina Wlazło-Malinowska: Każda wystawa to unikalny proces. W mojej praktyce kuratorskiej poszukuję wątków połączeń, które mogą pomóc nam lepiej zrozumieć świat – takich jak komunikacja międzygatunkowa, zastosowania inspirowane naturą w innowacyjnych technologiach, powiązania między przeszłością a przyszłością, czy też rozwój technologiczny i jego wpływy. Przy pracy nad tym projektem chciałam rozbijać binarne widzenie świata poprzez narracje ukazujące splątanie człowieka i innych bytów. Do tego wiedziałam, że tę „historię” chciałabym opowiedzieć właśnie w Galerie im Körnerpark. To miejsce ze względu na swoją historię powstania na terenach żwirowni oraz początkową funkcję oranżerii idealnie wpasowywało się w moją koncepcję.
W kolejnych etapach dopracowuje się założenia i budżet przedsięwzięcia, prowadzi się także wstępne rozmowy z osobami artystycznymi. To ponownie trochę czas twórczy – takie rozmowy mogą przynieść nowe rozwiązania i pomysły. W etapie konkretyzacji mierzy się także z ograniczeniami przestrzeni, możliwościami logistycznymi, indywidualnymi preferencjami artystów i artystek co do prezentacji ich dzieł.
W niektórych projektach, zwłaszcza wystaw grupowych, kuratorzy mają dużą dozę autonomii, podejmując często samodzielne decyzje. Dla mnie ważne było jednak, aby praca była efektem współpracy, nie tylko mojej wizji, dzięki czemu każda zaangażowana w nią osoba czuje się prawdziwie jej częścią. Razem z grafikiem Piturem Stanem i architektem Łukaszem Gierszewskim omawialiśmy z osobami artystycznymi nawet odcienie farb do pomalowania ścian w galerii. Naszym celem było stworzenie przestrzeni, w której osoby artystyczne czują komfort dla wystawienia swoich prac, ale także, która ma spójną narrację wizualną. Tworzenie wystawy to proces ciągłych negocjacji i kompromisów, który wymaga nie tylko kreatywności, ale także dużej elastyczności i cierpliwości.
Anna Burek: Co cię pociąga w pracy kuratorki? Jaka jest rola kuratora w procesie twórczym wystawy?
Dr. Karolina Wlazło-Malinowska: Proces kuratorski to nie tylko projektowanie przestrzeni, ale przede wszystkim tworzenie refleksji i narracji. Zajmuję się tym, jak połączyć prace artystów w spójną opowieść, a także jak znaleźć rozwiązania merytoryczno-wizualne, które będą oddziaływać na widza. Część najbardziej kreatywna stanowi 15-20% mojej pracy. Pozostałe zadania to koordynacja, praca związana z pozyskiwaniem funduszy, negocjowaniem umów i zarządzaniem produkcją i logistyką prac oraz komunikacją. Czasami trzeba odpowiadać na wyzwania przestrzenne czy kontekstualne, co wymaga pomysłowości.
W trakcie trwania tej wystawy jestem w stałym kontakcie z artystami odnośnie stanu ich pracy, bo przecież wiele z nich ma znamiona organizmów żywych – podlewanie śmiecioroślin czy sprawdzanie stanu bakterii czy biosfer z algami wymaga czasu i atencji. To chyba najbardziej fascynująca część tej pracy i zarazem to, co przekonało mnie o tym, że zawód kuratorki będzie idealnym połączeniem wszystkich moich zainteresowań.
Anna Burek: No właśnie, sadząc po twoim naukowym życiorysie, nie od razu szukałaś spełnienia w świecie sztuki. Co sprawiło, że dotarłaś do ścieżki kuratorskiej?
Dr. Karolina Wlazło-Malinowska: Moja edukacja wyższa zaczęła się od architektury krajobrazu, z naciskiem na rolę światła i oświetlenia w przestrzeniach miejskich. Obroniłam doktorat w tej dziedzinie, w międzyczasie studiowałam biologię, robiłam studia podyplomowe z techniki świetlnej i brałam udział w projektach, które łączyły sztukę z nauką. Od ponad 10 lat współpracuję z warszawską fundacją „Sztuka w Mieście”, dla której prowadzę galerię sztuki Art Walk. Zaczęło się od pracy koordynacyjnej, jednak z czasem wciągnęłam się w prace kuratorskie, a dzięki dodatkowemu rocznemu programowi kuratorskiemu znalazłam swoją niszę – nurt art & science.
Współpracowałam także lokalnie w Berlinie z fundacją zajmującą się rezydencjami artystycznymi w ośrodkach naukowych na całym świecie. Szybko zaczęłam nawiązywać kontakty z innymi osobami w branży, budować sieci znajomości inspirujące do kolejnych działań. Zaczęłam postrzegać świat sztuki jako przestrzeń pełną możliwości nieoczywistych, interdyscyplinarnych połączeń. Dzięki pracy kuratorki mogę w końcu łączyć wszystko to, co początkowo pozornie nie miało ze sobą wiele wspólnego, w coś, co robię z pasją i przekonaniem. Mam w sobie w końcu pewien spokój, że to nie tylko słuszna droga rozwoju, ale i skuteczny sposób mówienia o tematach, którą są naprawdę istotne nie tylko dla mnie, ale i dla społeczeństwa.
Wystawę “Every Single Thing That Exists in This Infinite Universe Is Either…” pod kuratorstwem dr. Karoliny Wlazło-Malinowskiej można odwiedzać do 26 lutego 2025 w Galerie im Körnerpark, w Berlinie.