Maciej Wiśniewski: Edyto, jesteś osobą wielu talentów, ale pretekstem do tego spotkania jest Twoja muzyka i Twoje nowe piosenki. A pierwsza z nich to “In her kitchen”. Piosenka, która zatacza koło, bo gościnnie występuje tutaj Sara Soldid, z którą zaczynałaś swoją muzyczną karierę jako duet Two Times Twice. Skąd pomysł, żeby znowu po latach coś nagrać razem?
Edyta Rogowska-Żak: Ten pomysł chodził za nami od lat. Miałyśmy utwór, który napisałyśmy wiele lat temu i od zawsze wiedziałyśmy, że nie jest do końca gotowy. Grałyśmy go wprawdzie na koncertach, ale czułyśmy, że może on pójść w zupełnie inną stronę, tym bardziej, że miałyśmy wrażenie, że dojrzałyśmy niczym długo dojrzewający ser. Wzięłyśmy więc linię basu z tego utworu i napisałyśmy go na nowo w naszej nowej konwencji już jako dojrzałe kobiety, mężatki, artystki z dużym doświadczeniem.
Chciałyśmy napisać coś dla siebie nawzajem, ale najważniejsze w tym utworze jest female power i to, że kobiety mają niesamowitą umiejętność mówienia o uczuciach. I o tym jest ta piosenka.
A jak postrzegasz z dzisiejszej perspektywy Two Times Twice?
Często do tego wracam. Nawet wczoraj spotkałam się z Sarą i rozmawiałyśmy na ten temat. Powiedziałam jej: Wiesz co, Sara, gdybyśmy wtedy miały tę wiedzę, którą teraz mamy, to grałybyśmy na największych scenach Europy.
Po Two Times Twice rozpoczęłaś nowy etap jako Duxius, a kulminacją tego sukcesu był album “Remanence” 3 lata temu. Potem zrobiło się o Tobie ciszej. Przez 2 lata ujawniłaś bodajże tylko 3 nowe piosenki. Co działo się wówczas z Tobą i Duxius?
Grałam dużo koncertów, potrzebowałam trochę się odciąć od starej konwencji Duxius, ponieważ Duxius to był duet. Zaczęliśmy ten projekt z Aleksem Moorem, bo zostaliśmy ostatnimi członkami po rozpadzie Two Times Twice. Jednak po nagraniu płyty Alex zdecydował również, że to jednak nie jest jego życie. Zostałam więc sama z szalenie trudnym wyzwaniem, musiałam zrobić miksy i mastering całej płyty “Remanence”, nagrać teledyski, zostać menedżerką, promotorką, głowną artystką i skupić się na tym, co chcę powiedzieć.
I co chcesz teraz powiedzieć?
Zapowiadam wydawnictwo Polish Future Retro. To jest to, co chcę przez Duxius powiedzieć. Chcę pomieszać moją polską tożsamość, moje muzyczne wychowanie i to, co w polskiej muzyce jest piękne. A jest tego bardzo dużo. Dużo zarówno w przeszłości, jak i teraźniejszości. Wiem, że w przyszłości Polska muzyka będzie super popularna na całym świecie, bo widzę, jakie zespoły produkują swoje rzeczy i starają się wyeksportować swoją muzykę na zewnątrz. Ogromnie im kibicuje, bo to muzyka na najwyższym poziomie.
Chcę pomóc polskiej muzyce trochę odbić się od doświadczenia ludzi z innych krajów. Strasznie mnie kręci produkcja muzyki z ludźmi, z którymi aktualnie współpracuję, z Argentyny, z Chile, z Finlandii, Szwajcarii. To będzie taki patchworkowy projekt, z czego bardzo się cieszę, ale mam też w planach projekt solowy, gdzie będę sama na scenie i to będzie zupełnie coś innego.
O Twoich planach jeszcze porozmawiamy, ale cofnijmy się jeszcze w niedaleką przeszłość do piosenki “Don’t look”, którą nagrałaś z wokalistą Konradem Słoką ze Szczecina.
Ten utwór jest zupełnie inny niż wszystkie inne piosenki z Polish Future Retro, ale też został stworzony z takim zamiarem, żeby był zupełnie inny, bo we mnie jest tak bardzo dużo rocka, że potrzebowałam jakiegoś ujścia. A z Konradem odkąd się poznaliśmy, bardzo się polubiliśmy i wiedzieliśmy, że kiedyś coś muzycznie nam się razem przytrafi. I napisaliśmy piosenkę o bardzo ważnej sprawie emocjonalnej, która spotyka każdego człowieka, czyli o projektowanie siebie na innych bądź innych na siebie. Trzeba bardzo uważać, żeby kogoś nie zranić. Mnie taka sytuacja się przytrafiła. Konradowi też.
A powiedz, jaki właściwie dzisiaj jest status Duxius jako zespołu? To jesteś Ty i muzycy dobierani w zależności od potrzeb czy jest stały skład, trzon tego zespołu?
Jak się pracuje w Berlinie, to wszystko jest “w zależności od dostępności”, bo Berlin to jest miejsce, w którym muzycy szybko odnajdują swój heimat, ale też jest bardzo dużo innych zespołów, które potrzebują dobrych muzyków na scenie. Mam stały skład, z którym uwielbiam grać, ale często zdarza się tak, że ktoś nie może akurat grać, więc patchwork to chyba jest słowo klucz dla tego projektu, także jeśli chodzi o skład osobowy.
Najnowszy numer “Czerwiec”nagrałaś z udziałem muzyków z Chile, Argentyny z Niemiec, Szwajcarii, Finlandii. Skąd ich wszystkich bierzesz?
W marcu brałam udział w artystycznej rezydencji, tam poznałam tych muzyków i zaproponowałam im wspólne nagranie numeru, który brzmi niesamowicie Polish Future Retro.
No ale zanim weszliśmy do studia, puściłam im parę polskich numerów z lat siedemdziesiątych i wyedukowałam ich troszkę muzycznie
Czyli Urszula Dudziak, Krystyna Prońko, może Ewa Bem? Bo gdzieś słychać właśnie te echa.
Dokładnie tak! Słuchaliśmy też dużo Breackoutu. A oni na to wrzucili japońskie fusion z lat siedemdziesiątych. I stwierdziliśmy: dobra, rozumiemy się, wchodzimy do studia. I tak powstał “Czerwiec”.
Kiedy epka?
Epka jesienią.
Rozmawiam z Tobą przede wszystkim o muzyce, ale coraz częściej pojawiasz się publicznie nie tylko na scenie. Prowadzisz warsztaty wokalne dla młodzieży, jesteś współorganizatorką festiwalu Roxsa w Bad Sülze w Meklemburgii. Bywasz panelistką w dyskusjach. Muzyka Ci nie wystarcza? Znalazłaś swoje miejsce wśród muzyków, którzy chcą zmienić świat poprzez muzykę, więc poprzez rozmowy również?
Dla mnie jedno drugiego nie wyklucza, wręcz przeciwnie. Ja naprawdę wierzę w to, że muzyka zmienia świat. Mój mózg nie jest w stanie usiedzieć spokojnie, kiedy widzi, że jest możliwość zbudowania czegoś, co mogłoby komuś polepszyć sposób życia. To chyba przez to, że studiowałam socjologię, zanim zabrałam się za produkowanie muzyki na profesjonalnym poziomie. Zawsze byłam aktywna, pracowałam jako studentka w radiu, byłam wolontariuszką na wielu festiwalach muzycznych i okołomuzycznych. Pracowałam w teatrze, z młodzieżą, z dorosłymi, bliski mi jest intergeneracyjny sposób patrzenia na na życie.
A jak postrzegasz obecnie Berlin? Lubisz to miasto? Pytam, bo są ludzie także z Twojej branży, którzy w ostatnich miesiącach wyprowadzili się z Berlina
Też myślę o wyprowadzce.
Serio?
Serio. Drażni mnie brak poczucia solidarności i odpowiedzialności społecznej. Wielu ludziom tego brakuje, bo niektórzy przyjeżdżają tu tylko na moment. Zostają 2 tygodnie, 2 miesiące, pół roku, rok. Nie czują się tu jak u siebie, więc nie dbają o swoje otoczenie i to mnie denerwuje.
Berlin stał się miastem brudnym, miastem, w którym człowiek czuje się totalnie obco, a to już nie jest sexy. Myślę, że żyjemy w czasie, w którym powinniśmy na siebie zwracać uwagę. Nasza społeczna inteligencja, którą każdy w sobie nosi, tylko chyba nie każdy o tym wie, wpływa na innych ludzi.
Często borykam się z tym, że wstaję, mam dobry humor, idę na zakupy i wracam w zupełnie innym humorze, bo po drodze coś się wydarzyło. Prawie ktoś mnie rozjechał, ktoś na mnie nakrzyczał, ktoś podstawił mi nogę, ktoś mnie popchnął przez przypadek bądź specjalnie.
Mam wrażenie, że Berlin stał się przeludniony i jest duża konkurencja w szczególności w naszej branży, chociaż na razie trudno by mi się było z Berlinem rozstać.
To powiedz jeszcze na koniec, jakie masz plany na najbliższy czas?
Zapraszamwszystkich tych, którzy lubią jeździć nad morze, do Świnoujścia. 18 sierpnia będę grała na festiwalu Fama. Później będę mogła Was zaprosić na więcej wydarzeń na żywo w Berlinie. No i zapraszam na festiwal muzyczny do Bad Suelze!
Dziękuję za rozmowę.
