Na swoich zasadach
Jeden z niewielu polskich piłkarzy, do którego czułem sympatię bez żadnego “ale”, postanowił zakończyć karierę z końcem sierpnia. Będąc fanem Arsenalu sportową ścieżkę Wojciecha Szczęsnego śledziłem od samego początku, przeżywałem gdy złamał obie ręce na siłowni, żartowałem ze znajomymi gdy dostał od klubu karę 20 000 funtów za palenie papierosa pod prysznicem.
Wielkość potwierdzał na boisku, strzegąc bramki takich potęg jak Arsenal, Roma i Juventus. W reprezentacji powstrzymał 22 strzały Niemiec podczas historycznej wygranej Polski 2:0. Obroniony karny Messiego w meczu na Mistrzostwach Świata z Argentyną to majstersztyk sam w sobie, a gdy dodać do niego jeszcze uspokajający gest Szczęsnego sprzed jedenastki, to tak, mamy gotową legendę.
Oczywiście Szczęsny, jak i cała kadra, której był stałym elementem przez lata, zawiódł nas nie raz i nie dwa. Zawsze jednak z przyjemnością słuchałem wywiadów polskiego golkipera, gdyż mówił w nich rzeczy nieoczywiste, uciekał od banału, a może zwyczajnie: mówił prawdę. Tak było to na sam koniec jego kariery, gdy stwierdził:
“Po prostu mi się już nie chce. (…) Fajnie jest zarabiać pieniądze i się spełniać. Ale ja uważam, że takich projektów, w których mógłbym się spełniać, nie było. A gra w piłkę dla samych pieniędzy też nie bardzo mnie ekscytuje.”
Piękna sprawa w skomercjalizowanym świecie dzisiejszego futbolu, jak widać Arabii Saudyjskiej nie stać na każdego.
Wicemistrzowie Europy, o których nikt nie wie

Od dwóch lat mam przyjemność współpracować z polską kadrą koszykarzy na wózkach, w której gra między innymi Mateusz Filipski, międzynarodowa gwiazda tego sportu, odpowiednik Jordana w NBA. W wieku trzynastu lat zachorował na raka kości, przeszedł chemioterapię, w wyniku amputacji stracił nogę. Dziś jest zawodnikiem, który w klubowej koszykówce wygrał wszystko, a w reprezentacji, nic. Aż do 25 sierpnia i Mistrzostw Europy 3×3 w baskecie na wózkach rozgrywanych w Wiedniu. Polska w finałowym pojedynku po dogrywce przegrała z gospodarzami zawodów zaledwie jednym punktem.
Filipski zjeżdżając z boiska najpierw wściekał się, że liczy się tylko złoto, ale po chwili dodał:
“Zadebiutowałem w reprezentacji mając siedemnaście, osiemnaście lat. Drugie tyle czekałem na medal. W końcu jest”.
Wicemistrzostwo Europy. Wielki sukces, wielki gracz, szkoda tylko, że wielkie media mają w nosie podobne historie.
Od Sydney do Paryża
Znacie Barbarę Bieganowską-Zając? To po części przypadek Filipskiego, fenomenalna zawodniczka, dominatorka biegów na 1500 metrów, szkopuł tkwi w tym, że na igrzyskach paraolimpijskich. Polka wygrała pięć złotych medali na tej imprezie, zaczęła w Sydney w 2000 roku i tak co cztery lata dokłada kolejny krążek z najcenniejszego kruszcu.
Nasza reprezentantka zazwyczaj farbowała włosy przed startami na mocny blond, tym razem postawiła na swój naturalny odcień.
“Moje włos są już siwe, takie geny. Mam już 43 lata i postanowiłam tego nie ukrywać. Wiek to tylko liczba. Dalej jestem głodna sukcesów, zamierzam pojechać do Los Angeles po szósty medal.” – deklarowała w rozmowie z Michałem Polem.
Złoto z Sydney sprawiło, że odnalazła sens życia z niepełnosprawnością, w Rio triumfowała tuż po najcenniejszej wygranej – z depresją. Dziś jest dumną matką dwóch córek, kobietą spełnioną. I wciąż z apetytem na więcej.
2/3 dortmundzkiego trio
Pełne trybuny BVB Stadion, 81 tysięcy osób żegnało Jakuba Błaszczykowskiego i Łukasza Piszczka. Przypominamy, że mówimy tu o meczu towarzyskim! Zainteresowanie tłumaczą po części sukcesy, jakich częścią byli reprezentanci Polski w barwach Borussi.
Kuba: 253 mecze, 32 gole, 52 asysty, 2x Mistrz Niemiec, 2x Superpuchar i Puchar kraju.
Piszczu: 382 mecze, 19 goli, 64 asysty, 2x Mistrz Niemiec, 3x Superpuchar i Puchar
Z samego spotkania zapamiętam asystę Jacka Krzynówka, Hummelsa odpowiadającego na pytanie jak się ma polskim “stara bieda” i Marcina Wasilewskiego ratującego zespół przed stratą gola. Błaszczykowskiego zawsze ceniłem za upór, Piszczka za spryt i inteligencję. Pięknie było jeszcze raz powspominać czas, gdy Polacy mieli decydujący wpływ na czołowy klub Bundesligi.
Powódź

Ostatni akapit był inny, ale musiałem go zmienić.
Co by kto nie myślał o PZPN, to Cezary Kulesza wpłacił 200 000 złotych na zbiórkę prowadzoną przez Fundację Siepomaga, mającą na celu pomoc poszkodowanym przez powódź w południowej Polsce. Anna Lewandowska wspiera Czerwony Krzyż i Caritas Polska. Arkadiusz Piech, dawniej napastnik Legii czy Śląska, dziś gracz Piasta Nowa Ruda, wraz ze znajomymi ratuje wieś Bieganów w Kotlinie Kłodzkiej. Woda zniszczyła stadion MKS-u Nysy Kłodzko, hale KS Pogoni Prudnik, Zetkamy Nysa Kłodzka. Wszystkie po niedawnej rewitalizacji. Oczywiście sport to mniej ważny obszar niż chociażby całkowicie zalany szpital w Nysie, ale powrót do normalności w Kotlinie zajmie dekady. Na każdym polu. Znajdźmy sprawdzone zbiórki i udzielmy tyle wsparcia, ile tylko możemy poszkodowanym w powodzi rodakom.
1. Zdjęcie: Quelle
2. Zdjęcie 2: PZKosz
3. Zdjęcie 3: Quelle